O tym, jak będzie wyglądał budżet 2013, przekonamy się dopiero za kilka miesięcy. Ale prace nad przyszłoroczną ustawą już ruszyły. Komitet Stały Rady Ministrów przyjął wczoraj założenia makroekonomiczne, na podstawie których ma zostać skonstruowany plan dochodów i wydatków. To m.in. prognoza wzrostu gospodarczego w 2013 r. na poziomie 2,9 proc. PKB. Inflacja średnioroczna – 2,7 proc.
Według naszej prognozy PKB w 2013 r. może wzrosnąć o 3,1proc. Ale to nie jest duża różnica. Założenia MF są spójne, biorąc pod uwagę to, jak duża jest niepewność co do rozwoju sytuacji gospodarczej w przyszłym roku. Odzwierciedlają raczej powszechne przekonanie, że na duże ożywienie nie ma co liczyć – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
To, co zobaczymy w budżecie, można wywnioskować na podstawie przyjętej właśnie przez rząd aktualizacji programu konwergencji. Jedno na pewno można powiedzieć: reguła ograniczająca wzrost wydatków o inflację plus 1 pkt proc. ma nadal obowiązywać. Dyscyplinę ma być widać m.in. w funduszu płac w administracji centralnej, który kolejny rok będzie zamrożony. Przygotowując budżet, MF założy zapewne spadek wydatków na inwestycje, bo spodziewa się ich dużego wyhamowania. To dlatego, że Polska wykorzystała już większość środków unijnych z obecnej tzw. perspektywy finansowej. W takim razie nie będzie potrzeby szukania pieniędzy na współfinansowanie kolejnych inwestycji unijnych. Ministerstwo szacuje, że udział inwestycji publicznych w PKB spadnie z 5,8 proc. w 2011 r. do 2,8 proc. w 2015 r.
Mniejsze inwestycje to nie najlepsza wiadomość również dla dochodów budżetowych, bo może oznaczać spadek wpływów z VAT. Katastrofy raczej nie będzie, bo w przyszłym roku będą jeszcze obowiązywały wyższe stawki tego podatku – 23 i 8 proc. zamiast 22 i 7 proc. Nadal nie będzie można korzystać z niektórych preferencji, jak np. z odliczania VAT od aut z kratką. Poza tym resort finansów spodziewa się przyspieszenia konsumpcji. Według MF w przyszłym roku powinna ona realnie wzrosnąć o 3 proc. Dla porównania w czwartym kwartale ubiegłego roku konsumpcja rosła o 2,4 proc. r./r.
Reklama
Jest też jasne, że rząd nie będzie zmieniał stawek PIT, waloryzował progu dochodów w tym podatku ani kwoty wolnej. Brak waloryzacji progu oznacza kolejny rok wzrostu realnych obciążeń podatkowych. Budżet zacznie też korzystać z pierwszych owoców zmian w PIT. Chodzi o ograniczenie możliwości korzystania z 50-proc. kosztów uzyskania przychodu z praw autorskich. Finanse publiczne powinny zyskać z tego tytułu 164 mln zł rocznie. Znacznie więcej do państwowej kasy trafi z podatku od kopalin. Przyszły rok będzie pierwszym pełnym rokiem działania tego podatku. W sumie wpływy z niego mogą wynieść 2,2 mld zł. Czeka nas też z pewnością kolejna podwyżka niektórych akcyz, np. akcyzy na papierosy, bo do 2017 roku Polska musi osiągnąć minimalną unijną stawkę tego podatku.
Przyszły rok to również pełne 12 miesięcy z wyższą składką rentową płaconą przez pracodawców. To, licząc z grubsza, 7 mld zł więcej w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Być może dlatego podsektor ubezpieczeń – licząc według unijnej metodologii – ma mieć w przyszłym roku nadwyżkę i wspólnie z samorządami wypracować ponad połowę spadku całego deficytu finansów publicznych do 2,2 proc. PKB. To jeden z powodów, dla których ekonomiści ostrożnie wypowiadają się na temat przyszłorocznego deficytu budżetu.