Strefa euro nie zrobiła dość, by powstrzymać aktualny kryzys - ocenił minister finansów Jacek Rostowski w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jego zdaniem pozostaje teraz wybór między interwencją EBC a katastrofą.
"Jak powiedziała kanclerz Merkel, jeśli upadnie euro, może upaść również sama UE. Ale UE jest gwarantem pokoju w Europie" - powiedział Rostowski w wywiadzie, opublikowanym w poniedziałek. Wskazał, że koszty upadku euro dla gospodarki kontynentu byłyby ogromne. "Istnieje niebezpieczeństwo historycznej klęski gospodarczej, która - tak jak Wielki Kryzys z lat 30. - mogłaby w końcu doprowadzić do wojny w Europie" - dodał.
Zdaniem ministra obecnie sytuacja jest jeszcze bardziej niebezpieczna, niż dwa miesiące temu, bo nie uczyniono wystarczająco dużo, by powstrzymać kryzys.
"Gdy pod koniec września zebraliśmy się w Waszyngtonie na spotkaniu ministrów finansów G20, proponowano utworzenie muru przeciwpożarowego, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się kryzysu z Grecji na Włochy, Hiszpanię i kolejne kraje. Myśleliśmy wówczas o co najmniej dwóch bilionach euro. Na koniec października do dyspozycji był jednak tylko bilion. To o wiele za mało. Niebezpieczeństwo zakażenia jest dziś większe niż kiedykolwiek, a kwoty, których potrzebujemy, aby powstrzymać to zagrożenie, wzrosły, bo nie działano wystarczająco szybko" - ocenił Rostowski.
Przypomniał, że skupowanie przez Europejski Bank Centralny obligacji Włoch miało być początkowo tylko przejściowym zabiegiem, do czasu aż gotowy będzie "mur przeciwpożarowy" w postaci Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, pomyślanego jako alternatywa dla interwencji EBC. "Teraz jednak coraz mniej wygląda na to, że mur ten będzie wzniesiony wystarczająco szybko. Dlatego stoimy przed okropnym wyborem. Biorąc pod uwagę kolejność tych okropieństw, alternatywa brzmi: albo zmasowana interwencja EBC, albo katastrofa" - powiedział minister.
Jak dodał, zadaniem EBC jest strzec stabilności strefy euro. Ale czy ktokolwiek naprawdę wierzy, że sytuacja będzie stabilna, jeśli strefa euro się rozpadnie? Gdy zatem EBC mówi, że musi mieć możliwość interwencji, to uważam to za przekonujące" - ocenił.
"Nasza sytuacja jest zasadniczo inna niż jeszcze sześć tygodni temu. Włochy nie są takie, jak Grecja. Jeśli nie uda się uspokoić rynków, nie będzie najmniejszej szansy, że kryzys zatrzyma się na Włoszech. Będzie się rozszerzał - i to na każdy kraj strefy euro. Powtarzam: na każdy, również Niemcy (...). Żaden kraj nie umknie przed tą katastrofą" - ocenił.
Zdaniem polskiego ministra dopóki strefa euro nie ma struktur, które uspokoją rynki, tak długo nie będzie możliwe opanowanie sytuacji. Ostrzegł, że jeśli potrwa to dłużej, "za trzy miesiące nikt już nie będzie mówił o jakichś +dyktatach+" niemiecko-francuskich. "Będzie obojętne, czy kapitan jest miły czy nie. Chodzi o to, że łódź przecieka" - powiedział.
Według Rostowskiego Polska popiera wzmocnienie integracji strefy euro, co byłoby alternatywą wobec jej dezintegracji. "Jednocześnie chcemy zapobiec dalszemu narastaniu dystansu między krajami euro a pozostałymi członkami UE. Obydwie rzeczy są potrzebne: dalsza integracja strefy euro oraz działania przeciw marginalizacji pozostałych krajów" - powiedział. Jak dodał, Polska ma "wyobrażenie", jak można zapobiec podziałowi, ale będzie to wymagało zmian w traktacie UE.
Rostowski sceptycznie wypowiedział się na temat propozycji powołania komisarza UE, który czuwałby nad dyscypliną finansową i miałby prawo ingerowania w politykę budżetową krajów członkowskich. Jego zdaniem problemem byłaby tu demokratyczna legitymacja dla takiego komisarza.
Zdaniem ministra finansów aktualnie przekonanie Polaków do przyjęcia wspólnej waluty jest "prawie niemożliwe". "Dlatego mówimy, że chcemy euro, ale należy je najpierw doprowadzić do porządku. I dlatego popieramy zmiany instytucjonalne" - dodał.