Agencje ratingowe domagają się od nowego rządu reform. I kuszą: Polska może liczyć nawet na podniesienie oceny ryzyka kredytowego. To przy obniżkach ratingów innych krajów byłoby niezwykle pozytywnym sygnałem. Na scenariusz reform liczą też ekonomiści, z którymi rozmawiał „DGP”. Wczoraj agencja S&P podkreśliła, że Polska ma silny potencjał wzrostowy w tym roku i w kolejnych latach – o ile przeprowadzi niezbędne zmiany gwarantujące trzy oczekiwane przez rynki cele:
˜ zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych do wymaganych kryteriami z Maastricht – tj. maksymalnie 3 proc. PKB,
˜ zmniejszanie poziomu długu publicznego do PKB,
˜ wprowadzenie reform strukturalnych m.in. w systemach emerytalnych, co ma gwarantować stabilność w długim okresie.
Dlatego S&P zaleca Polsce kontynuowanie konsolidacji fiskalnej oraz programu prywatyzacji, podniesienie wydatków na technologię informacji i komunikacji oraz dalszą deregulację rynku pracy.
Dla oceny naszej wiarygodności kluczowy będzie zwłaszcza skorygowany projekt budżetu na przyszły rok. Jeśli rynki uznają proponowane rozwiązania za niewystarczające i niewiarygodne, grozi nam czarny scenariusz i agencje mogą obniżyć nam perspektywę ratingu. – Najpoważniejsza cena nieufności to wzrost rentowności naszych papierów skarbowych i tym samym kosztów obsługi długu – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
A te są zaplanowane na przyszły rok na rekordowym poziomie 43,8 mld zł. Ale koszty obejmą też całą gospodarkę. – Wówczas złoty osłabiłby się do wszystkich podstawowych walut. Do euro nawet do 5 zł albo nawet więcej, gdyby dodatkowo obniżka perspektyw ratingu zbiegła się ze złymi informacjami z gospodarek strefy euro – podkreśla Maciej Rapkiewicz, ekspert Instytutu Sobieskiego.
To zdaniem Aleksandra Łaszka z Fundacji FOR przełożyłoby się na słabszą konsumpcję i pogorszenie sytuacji na rynku pracy, co oznacza niższe wpływy do budżetu i jeszcze większe problemy z utrzymaniem w ryzach długu i deficytu. – Konsekwencje potencjalnej obniżki perspektywy ratingu zależą od tego, w którym momencie by ona nastąpiła – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. Gdyby do niej doszło teraz, w sytuacji dużej niepewności i zmienności na rynkach, to wpłynęłoby to dodatkowo na wycenę polskich obligacji o dłuższym terminie zapadalności – pięcio- i dziesięciolatek i na osłabienie złotego. Natomiast gdyby do takiej obniżki doszło w sytuacji dobrych nastrojów na rynkach, to jej wpływ mógłby być niemal niezauważalny.
Miejmy nadzieję, że rząd ma świadomość tych zagrożeń i nie dopuści do spełnienia się czarnego scenariusza.