Gazeta podaje przykład marszandów, którym udaje się sprzedać dzieła sztuki za wysokie kwoty. Wtedy gdy rynki finansowe są w chaosie, marszandzi zawsze mają klientów, którzy będą w stanie wyłożyć gotówkę na zakup obrazów. - Jeden z moich klientów żąda tego, co najlepsze. I działa dynamicznie. Zwłaszcza że osoba ta uważa, iż pod koniec roku rozszaleje się inflacja, a wielkie dzieła sztuki stanowią rodzaj zabezpieczenia - mówi jeden z cytowanych przez gazetę marszandów.

Reklama

Sztuka dla wielu inwestorów stała się nowym złotym kruszcem. W targanych klęskami i kryzysami globie dzieła takie stanowią jedną z ostatnich ostoi wartości. Na tym świecie żył tylko jeden Claude Monet - już nie namaluje lilii wodnych i topoli. Jednak coraz większa liczba ludzi staje się tak bajecznie bogata, że bez trudu mogą zakupić jego dzieła.

Niedawno w londyńskim Regent's Park otwarto coroczne targi sztuki współczesnej Frieze. Dla jej miłośników to gratka. Jednocześnie wielkie aukcje zapowiedziały słynne domy Christie's i Sotheby's. Ocenia się, że tylko pierwszy z nich sprzeda dzieła za 50 mln funtów.

Dziś dzieła sztuki kupują głównie ci, którym inne formy inwestycji wydają się niepewne. Dla koneserów może wkrótce zabraknąć towaruThomas Gibson sądzi jednak, że rzecz może się skończyć smutno. Uważa, iż wielka sztuka zachowa swoją wartość - a wraz z czasem będzie tylko drożeć. - Nie jest ona jednak tym samym, co złoto. Ludzie kupują dzieła sztuki z trzech powodów. Pierwszy - społeczny. Drugi - bo stanowi ono inwestycję. I trzeci - bo są prawdziwymi miłośnikami sztuki. Najbardziej liczą się dwie pierwsze przyczyny zakupu. Trzecia - miłość do dzieła - stanowi obecnie tylko bardzo mały procent ogólnej motywacji kupna.

Rynek bije rekordy. Dla Christie's 2010 był rekordowy. A wszystko wskazuje, że w tym roku będzie jeszcze lepiej. W pierwszym półroczu sprzedaż sięgnęła 2 mld funtów! To o 15 proc. więcej niż w tym samym czasie roku ubiegłego.