W pierwszych godzinach wtorkowej sesji warszawski parkiet kontynuował rozpoczętą w poniedziałkowe popołudnie dobrą passę. Ale dynamika wzrostu była już znacznie słabsza, a zwyżka nie przebiegała tak gładko. Widać było, że podaż coraz częściej dochodzi do głosu. Warunki zewnętrzne nie były też sprzyjające. Za wyjątkiem Londynu na europejskich parkietach początkowa zwyżka zaczęła szybko topnieć i wskaźniki po kolei zaczęły schodzić pod kreskę.
WIG20 rozpoczął dzień od wzrostu o prawie 0,6 proc. W ciągu pierwszej godziny dwukrotnie przekroczył 2380 punktów, zyskując około 1 proc. Za każdym razem osiągnięcie tego poziomu uaktywniało sprzedających akcje. Silniejszy atak niedźwiedzi tuż przed południem sprowadził indeks 20 punktów niżej. Przez dalszą część dnia poruszał się w bok trzymając się 2370 punktów.
Po niezłym starcie wyraźnie osłabł wskaźnik najmniejszych spółek, schodząc w południe w okolice poniedziałkowego zamknięcia. Przed południem stawka naszych blue chipów była dość wyrównana. Wyróżniały się jedynie rosnące o ponad 4 proc. po opublikowaniu lepszych niż się spodziewano wyników, akcje PBG. Po niemal 2 proc. w górę szły walory GTC, Banku Handlowego i KGHM. Po południu sięgającej 2,5 proc. przecenie ulegały papiery Telekomunikacji Polskiej, jednak WIG20 miał licznych obrońców. Dołączyły się do nich akcje PGNiG i Pekao, zyskujące po 2 proc., skalę zwyżki zwiększyły akcje KGHM, PBG i Handlowego.
Byki na głównych parkietach europejskich nie miały już takiego wigoru, jak dzień wcześniej. Poświąteczne zaległości odrabiał jedynie londyński FTSE, zyskując 2-2,5 proc. Sięgające rano po około 1 proc. wzrosty w Paryżu i Frankfurcie szybko topniały i oba wskaźniki jeszcze przed południem znalazły się pod kreską.
DAX tracił chwilami ponad 1 proc. Nie było dziś wsparcia ze strony danych makroekonomicznych. Wskaźniki nastrojów przedsiębiorców i konsumentów w strefie euro były niższe niż się spodziewano i najgorsze od ponad roku. Posypały się kolejne ostrzeżenia, mówiące o spowolnieniu i groźbie drugiego dna w europejskiej gospodarce. Indeks cen domów w największych amerykańskich metropoliach spadł o 4,5 proc., minimalnie mniej, niż się obawiano. Wall Street zaczęła dzień od spadków po 0,3-0,4 proc.
Na tym tle nasz wskaźnik blue chipów trzymał się wyjątkowo mocno, wracając w okolice 2380 punktów, skalą zwyżki ustępując jedynie Londynowi. Tę sielankę przerwała publikacja indeksu nastrojów amerykańskich konsumentów.
Obniżył się on z 59,2 punktu w lipcu do zaledwie 44,5 punktu w sierpniu. Spodziewano się jego spadku do 52 punktów, rozczarowanie było więc spore. Wskaźniki w Nowym Jorku zwiększyły skalę zniżki do 1 proc., a WIG20 wrócił do poziomu minimum sesji.
Finisz był zdecydowanie lepszy. Ostatecznie indeks największych spółek zyskał 1,65 proc., WIG wzrósł o 1,43 proc., mWIG40 o 1,42 proc., a sWIG80 o 0,55 proc. Obroty wyniosły 900 mln zł.