"Sensowne jest wprowadzenie również wierzycieli prywatnych i uczestników prywatnych do tego przedsięwzięcia. Wiem, że oznacza to pewien koszt dla instytucji bankowych Zachodu, ale to jest warunek przedłużenia szansy dla Greków. W tej chwili pracujemy w oparciu o scenariusz nadziei - że Grecja, w oparciu o drugi pakiet pomocowy, który jest inaczej zbudowany, wydobędzie się z problemów i uzyska zaufanie rynków o własnych siłach" - zaznaczył.

Reklama

Dodał, że udział w pakietach ratunkowych strefy euro jest obowiązkiem strefy euro. "Czyli 17 krajów. Natomiast każdy gest solidarności ze strony Polski, zwłaszcza, jeżeli niektóre kraje strefy euro nie okazują tej solidarności, która jest ich obowiązkiem, buduje wizerunek kraju zaangażowanego w projekt europejski, ale także kraju, który jest głównym beneficjentem tego, co się nazywa budżetem europejskim. Czyli solidarności idącej przez budżet europejski" - zaznaczył.

Przypomniał, że minister finansów Jacek Rostowski deklarował "skromny, na miarę naszych możliwości udział w rozmaitych gestach finansowej solidarności". "Nie wiem, jak to wygląda w przypadku pakietu greckiego" - dodał.

Chodzi o nową, szacowaną nieoficjalnie nawet na ponad 90 mld euro do połowy 2014 roku, pomoc dla Grecji. Pierwszy pakiet ratunkowy wart 110 mld euro rok temu przyznały Grecji kraje strefy euro oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Na spotkaniu ministrów finansów eurogrupy we wtorek nie udało się dojść do porozumienia w tej sprawie. Główną kością niezgody był rodzaj zaangażowania w nowy program dla Grecji sektora prywatnego (banków, funduszy emerytalnych i inwestycyjnych oraz ubezpieczycieli) posiadającego greckie obligacje państwowe.