30 kwietnia Petrolotowi, spółce Orlenu i LOT-u, wygasa wyłączność na obsługę bocznicy kolejowej na Lotnisku Chopina. To jedyna droga, którą cysternami można dowieźć paliwo do portu. Po tej dacie ze względu na prawo kolejowe nikt nie będzie w stanie legalnie dostarczyć benzyny lotniczej na Okęcie. Ireneusz Wesołowski, prezes Petrolotu, twierdzi, że PPL, kiedy wypowiadało umowę, nie wzięło pod uwagę przepisów prawa kolejowego. Nakładają one na użytkownika takiej bocznicy obowiązek posiadania świadectwa bezpieczeństwa.
Petrolot, który dzierżawi od PPL odcinek torów, ma ten dokument, ale przestanie on być ważny, gdy umowa dzierżawy przestanie obowiązywać. Wtedy użytkownikiem torów stanie się PPL, które nie posiada certyfikatu. W efekcie powstanie próżnia. Paliwa nie będzie mógł dostarczyć ani Petrolot, który robił to do tej pory, ani Lotos Tank, który ma być konkurencyjnym dostawcą. Koncern paliwowy z Gdańska jest bowiem w przededniu podpisania ostatecznej umowy z Portami, a musi jeszcze zbudować odpowiednie instalacje.
"Przedstawiciele PPL mają nadzieję, że szybko uzyskają potrzebny certyfikat. "Wystąpiliśmy już z wnioskiem o przyznanie świadectwa do Urzędu Transportu Kolejowego" – zapewnia Radosław Żuk, dyrektor komunikacji PPL. Jednak, jak ustalił „DGP”, taki dokument jeszcze nie dotarł do UTK. To oznacza, że zgodnie z literą prawa po 30 kwietnia pociągi nie będą mogły przejeżdżać przez fragment bocznicy prowadzącej do warszawskiego portu. Porty więc mają do wyboru albo dopuścić do sytuacji, że paliwo będzie dostarczane do samolotów nielegalnie, albo wycofać się z wypowiedzenia umowy z Petrolotem.
Przedstawiciele PPL wykluczają tę drugą możliwość. Tłumaczą, że Petrolot nadal będzie mógł działać na Lotnisku Chopina, a jedynie straci wyłączność na dostawy paliwa w tym porcie. Jak mówi Radosław Żuk, dyrektor komunikacji PPL, na monopol paliwowy w porcie od dawna skarżą się linie lotnicze. PPL nie wierzy też w przerwy dostaw paliwa. "Trudno uwierzyć, żeby Petrolot podciął gałąź, na której siedzi" - mówi Radosław Żuk. Jednak wiadomo nieoficjalnie, że samo PPL rozsyłało w tej sprawie alarmujące pisma do linii lotniczych.
Reklama
Z zamieszania w porcie kpią przedstawiciele linii lotniczych. "Jeszcze tydzień temu PPL i LOT, który jest współwłaścicielem Petrolotu, deklarowały wspólne działania w budowie portu przesiadkowego w Warszawie" - komentuje Mariusz Szpikowski, prezes Air Poland (dawniej Air Italy). Obie spółki zadeklarowały, że mają na celu „stworzenie najwyższego standardu jakości wspólnie świadczonych usług na Lotnisku Chopina w Warszawie”.