Umowa na sprzedaż czołgów dla Malezji znalazła się pod lupą resortu skarbu, który sprawuje nadzór nad holdingiem Bumar. – Są wątpliwości co do jej opłacalności – przyznaje wiceminister Mikołaj Budzanowski. W Bumarze rozpocznie się wkrótce wewnętrzny audyt. – Kontrakt będzie badany pod kątem technicznym i finansowym – potwierdza Monika Koniecko, rzeczniczka holdingu.
Bumar zawarł umowę z malezyjskim rządem w 2003 r. Za 48 czołgów PT-91M, szkolenie załóg i wozy serwisowe miał dostać 380 mln dol., częściowo rozliczanych w oleju palmowym. Nie zdołał się jednak wywiązać z zobowiązań do 2009 r. i musiał wypłacić kary finansowe.
Ostatni czołg trafił do odbiorcy w połowie 2010 r. Polska strona wciąż nie wyszkoliła malezyjskich żołnierzy oraz nie spełnia warunków umowy offsetowej, w której zobowiązaliśmy się do ulokowania zaplecza obsługi czołgów w Malezji. Rentowność kontraktu obniżyły niekorzystne zmiany kursowe i kłopoty techniczne. W czołgach nie działał m.in. system wykrywania skażeń.
Dziś mija termin składania ofert w konkursie na członków zarządu firmy. Osoby odpowiedzialne za sprzedaż i rozwój firmy stracą posady.
Reklama
Konkurs w Bumarze potrwa do połowy kwietnia. Potem nowi wiceprezesi zbadają warte 380 mln dol. zamówienie na 48 czołgów dla Malezji. – Audyt zakończy się w tym roku – mówi Monika Koniecko, rzeczniczka Bumaru.
Reklama
Posadę ocali najprawdopodobniej Edward E. Nowak, prezes firmy, który zyskał przychylność resortu skarbu udaną restrukturyzacją spółki. Ale z Bumarem pożegnają się wiceprezesi odpowiedzialni za sprzedaż i marketing oraz rozwój. Resort skarbu chce otworzyć firmę na nowych ludzi, którzy unikną wpadek podobnych do kontraktu w Malezji.



Eksperci doradzają jednak wstrzemięźliwość przy ocenie kontraktu z Malezją.
– Trzeba na niego popatrzeć szerzej, a nie tylko przez pryzmat papierów – uważa Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju.
Przypomina, że nawet jeżeli kontrakt był nierentowny, to dał pracę pogrążonym w kryzysie zakładom w Łabędach.
Ekspert zwraca też uwagę na kontekst podpisywania umowy. Przypomina, że Malezyjczycy obiecywali nam wtedy dwukrotnie większe zamówienia. Dlatego w kontrakt z 2003 r. niemal z zasady wpisany być musiał brak zysku. – Zamiast trzech regimentów skończyło się na jednym, ale nie przez Polaków. Dlatego tego kontraktu będę bronił – zapewnia Kułakowski.
Podobnie uważają w samym Bumarze.
– Być może kontrakt balansuje na krawędzi opłacalności, ale niemal od podstaw stworzyliśmy ciekawy produkt, który jest rozpoznawalny na świecie – mówi anonimowo osoba związana z Bumarem.
PT-91M to wersja czołgu Twardy, będącego rozwinięciem radzieckiego T-72. PT-91M waży ponad 45 ton, ma armatę 125 mm, francuski system kierowania ogniem, system ostrzegający o skażeniach, dwa karabiny maszynowe na amunicję standardu NATO. Czołg otrzymał nowy blok napędowy, który można szybko wymienić w warunkach polowych i został wyposażony w nowoczesny pancerz. Problem w tym, że nie można go sprzedać w tej wersji poza Malezję.
– Ale śmiało można adaptować te rozwiązania i proponować je innym krajom – mówi Sławomir Kułakowski.
Tak też zresztą Bumar już uczynił. Czołg proponowano już Peruwiańczykom, jednak ci wybrali sprzęt z Chin.