Aby umowa była gotowa przed otwarciem giełd w poniedziałek, wczoraj niespodziewanie zwołano w belgijskiej stolicy spotkanie ministrów finansów krajów strefy euro oraz Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii, które także udzielą Irlandczykom wsparcia.
Zielona Wyspa ma otrzymać 85 mld euro kredytów. Większość (około 50 mld euro) pomoże stopniowo ograniczyć deficyt budżetowy kraju z 32 proc. PKB w tym roku do 9 proc. w 2011 r., 7 proc. w 2012 r., 5,5 proc. w 2013 r. i 2,9 proc. w 2014 r. Reszta (35 mld euro) zostanie natychmiast wykorzystana na dofinansowanie irlandzkich banków, które poniosły kolosalne straty z powodu załamania rynku nieruchomości.
Jednak tuż przed spotkaniem publiczne irlandzkie radio ujawniło, że pożyczka Brukseli, która ma być wypłacana w transzach przez trzy lata, będzie oprocentowana aż na 6,7 proc. w skali roku. To co prawda mniej, niż w ostatnim czasie wynosiła rentowność irlandzkich obligacji na wolnym rynku (ponad 8 proc.), ale więcej niż oprocentowanie unijnej pożyczki ratunkowej, jaką otrzymała w maju Grecja (5,2 proc.).
Na surowych warunkach pomocy zależy w szczególności Niemcom. Angela Merkel jest w swoim kraju ostro krytykowana za to, że wydaje pieniądze podatnika na ratunek dla państw, które przez lata nie chciały oszczędzać, podczas gdy Berlin zaciskał pasa. Dzięki wysokiemu oprocentowaniu pożyczki pani kanclerz może wykazać, że pomoc jest tak naprawdę dobrą inwestycją dla niemieckiego budżetu.
Reklama
Warunki Brukseli wywołują jednak coraz większe wzburzenie na Zielonej Wyspie. – Irlandia została rzucona na kolana przez bankierów i rządy krajów Unii. Potrzeba będzie wielu pokoleń irlandzkich kobiet i mężczyzn, aby zapłacić za to rachunek – oświadczył przywódca konfederacji związków zawodowych Jack O’Connor.
Opozycja, która jest niemal pewna zwycięstwa w styczniowych wyborach, ostrzega, że nie będzie respektować czteroletniego planu oszczędnościowego, który jest warunkiem pomocy Unii.
W sobotę przeciwko programowi, który zakłada 15 mld euro oszczędności do 2014 r., protestowało 100 tys. osób.
Parlament ma głosować nad umową 7 grudnia, jednak rząd dysponuje tylko jednym mandatem przewagi, i to pod warunkiem że poprą go posłowie niezależni.
Londyn chce drastycznie ciąć budżet Unii
Wielka Brytania chce ograniczenia przyszłego budżetu UE (2014 – 2020) do zaledwie 0,85 proc. PKB Wspólnoty wobec 1,13 proc. obecnie – ujawnił unijny tygodnik „European Voice”. To oznaczałoby aż 250 mld euro oszczędności w ciągu siedmiu lat. Ponieważ do cięć w polityce rolnej nie dopuści Francja, na propozycji brytyjskiej ucierpiałaby druga największa pozycja w budżecie Unii: pomoc strukturalna. Najbardziej straciłaby na tym Polska, która otrzymuje dziś z tego tytułu największe wsparcie w Europie (prawie 10 mld euro rocznie). W rozmowie z „DGP” komisarz ds. budżetowych Janusz Lewandowski przyznał, że premier David Cameron chce uzyskać wsparcie w tej sprawie kanclerz Angeli Merkel w zamian za zgodę Londynu na forsowany przez Berlin mechanizm kontrolowanego bankructwa. Porozumienie miałoby zostać zawarte już na grudniowym szczycie UE w Brukseli. J.BIE.