Nie ma szans na prywatyzację Enei w tym roku. Ministerstwo Skarbu Państwa poinformowało, że prowadzone od 28 października do 3 listopada negocjacje z Kulczyk Investments (KI), spółką należącą do Jana Kulczyka, nie przyniosły rezultatu. Zapowiedziało, że wraca do pozostałych ofert.
Maciej Wewiór, rzecznik skarbu, nie potrafił wyjaśnić, czy oznacza to wykluczenie polskiego inwestora z gry. Dariusz Mioduski, prezes Kulczyk Investments, nie kryje zaskoczenia. "Dostaliśmy wyłączność na negocjacje, ponieważ złożyliśmy najlepszą ofertę zarówno pod względem ceny, jak i koncepcji rozwoju spółki. Potem udokumentowaliśmy źródła finansowania. Naszym zdaniem wygraliśmy ten przetarg" - mówi Dariusz Mioduski.
Według nieoficjalnych informacji KI miał już wyznaczony termin podpisania umowy kupna Enei, ale skarb w ostatniej chwili zażądał jeszcze poprawek w ofercie. Potem ze strony resortu nie było już kontaktu – twierdzi nasze źródło.
W branży mówi się, że jednym z powodów fiaska rozmów spółki Jana Kulczyka z resortem skarbu było zaangażowanie libijskiego funduszu inwestycyjnego w finansowanie transakcji. Pojawiają się również informacje, że skarb chciał się wycofać z udzielonej zgody na kredyty pod zastaw części akcji Enei.
Reklama
Ministerstwo nie potwierdza tych informacji ani im nie zaprzecza. Wieczorem opublikowało jedynie suchy komunikat: „MSP podjęło decyzję o ponownym podjęciu równoległych negocjacji z dopuszczonymi do negocjacji podmiotami”.



Wcześniej Agencja Reuters podała, że do negocjacji ponownie zaproszono GDF Suez Energia Polska. W wyścigu o Eneę spółka dotarła do półfinału. Z naszych informacji wynika jednak, że do rozgrywki wrócił inny francuski koncern, czyli EDF.
Według niepotwierdzonych informacji Francuzi bardzo usilnie zabiegali w ostatnich tygodniach o powrót do negocjacji i zdecydowanie przebili ofertę Jana Kulczyka, który za jedną akcję Enei zalicytował w okolicach 24 zł. Skarb wystawił na sprzedaż 51 proc. akcji spółki, co daje w sumie ok. 5,6 mld zł. Podniesienie stawki o 1 zł na akcji oznacza dla skarbu dodatkowe 225 mln zł.
Nie jest jasne, czy do przetargu wrócili także Czesi z EPH. W połowie października koncern sam poinformował, że nie jest już uczestnikiem przetargu, i gorąco protestował przeciwko informacjom pojawiającym się w mediach, które sugerowały jego niewypłacalność.
O tym, że rozgrywka o Eneę dopiero się zaczyna, mogła sugerować ubiegłotygodniowa wypowiedź Jana Burego, wiceministra skarbu. Ten mówił w Sopocie, że w przypadku odrzucenia oferty KI do stołu mogą wrócić dwaj pozostali gracze. Jan Bury podkreślał także, że nie ma presji czasu, choć początkowo skarb chciał sfinalizować sprzedaż Enei jeszcze w tym roku. Wczoraj resort poinformował, że rozliczenie transakcji nastąpi nie później niż 31 marca 2011 roku.
Ministerstwu już się tak nie spieszy, bo aktualne przychody z prywatyzacji przekroczyły 26 mld zł. A to oznacza, że plan na ten rok – 25 mld zł – został wykonany. Resort wlicza sobie jednak do statystyk wpływy ze sprzedaży innej grupy energetycznej – Energi. Spółkę za 7,5 mld zł kupiła Polska Grupa Energetyczna PGE. Do sfinalizowania transakcji potrzebna jest jednak zgoda Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który dotąd stanowczo sprzeciwiał się koncentracji państwowych spółek. W stanowisku urzędu mogło dojść do przełomu. W poniedziałek Tomasz Zadroga, prezes PGE, mówił, że choć UOKiK zażądał uzupełnienia wniosku o połączenie, to on jest zadowolony z merytorycznej rozmowy z urzędem.
Zakup Enei to dla inwestorów ostatnia okazja zaistnienia na polskim rynku energetycznym. Spółka sprzedaje prąd do 2,5 mln klientów. Może także pochwalić się niespełna 10-proc. udziałem w rynku produkcji energii elektrycznej.