Według najnowszych danych Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych nieprawidłowe, jak się to fachowo nazywa, parametry fizykochemiczne miała jedna piąta zbadanych przetworów rybnych, 15 proc. wędlin, 7 proc. soków i nektarów, 5 proc. masła. Wszystkie te produkty zawierały zbyt dużą ilość wody.

Reklama

Jeszcze gorzej jest w przypadku piwa. Co czwarte ma zaniżoną zawartość ekstraktu słodowo-chmielowego oraz alkoholu.

Takich nadużyć dopuszczają się najczęściej firmy, które produkują na rzecz dużych super- i hipermarketów. A przyłapane na gorącym uczynku – jak PPHU Mars-Waldi, którego majonez wyborowy miał mieć 6 proc. żółtka jaja kurzego, a w rzeczywistości posiadał tylko 1,9 proc., czy też W-D ze Skwierzyny, którego „wieprzowina domowa do smarowania” zawierała resztki z indyka – tłumaczą, że takie są wymogi rynku. A te kreują wielkie sieci handlowe, które zmuszają producentów, by maksymalnie obniżali ceny. Zwłaszcza w okresie przedświątecznym.

Działa to tak: hipermarket ogłasza nieoficjalny przetarg na dostawcę np. parówek, mówiąc, że jest gotowy za nie płacić maksymalnie 4,50 zł/kg. Producenci rywalizują o kontrakt, oferują coraz niższe ceny.

– Wygrywa oferta absurdalnie tania, powiedzmy 3,10 zł/kg. Jakość takich parówek jest fatalna – mówi nam Janusz Rodziewicz, prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP.