Kosztowne wydatki spadną na stacje jak grom z jasnego nieba. Branża jest przekonana, że resort gospodarki chce po prostu wyciągnąć od niej pieniądze. Ministerstwo tłumaczy, że chodzi mu tylko o dostosowanie polskich regulacji do międzynarodowych norm i wyjaśnienie nieścisłości ukrytych w dotychczas obowiązujących przepisach.
Impuls do rewolucji na rynku paliw dała niewielka z pozoru zmiana: zbiorniki, które do tej pory były uważane przez właścicieli stacji za służące do trzymania paliw, zostaną potraktowane jak urządzenia pomiarowe. "W rezultacie konieczne będzie zamontowanie na stacji specjalnych systemów i legalizacja zbiorników. A to wydatek rzędu 50 tys. z" - mówi Leszek Wieciech, dyrektor Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Według niego dla wielu stacji niezależnych, czyli nienależących do wielkich koncernów, to kwota przekraczająca ich możliwości finansowe. Obciążenie takim wydatkiem może się wiązać nawet z groźbą bankructwa. Zwłaszcza że nie jest to jedyny wydatek, jaki stacje będą musiały ponieść w ciągu kilku najbliższych lat.
Na początku 2013 roku zaczną obowiązywać zaostrzone warunki techniczne dotyczące ochrony środowiska. W konsekwencji operatorzy muszą liczyć się m.in. z dodatkowymi inwestycjami w zbiorniki paliwowe oraz w specjalne systemy monitoringu wycieku. Tylko na ten cel jedna stacja wyda co najmniej 100 tys. zł. Ci, którzy nie dostosują się do nowych wymogów środowiskowych, będą musieli zamknąć interes.
Eksperci prognozują, że wielu operatorów niezależnych nie spełni tych kosztownych wymogów. Według Marka Pietrzaka, prezesa Stowarzyszenia Niezależnych Operatorów Stacji Paliw, problem dotyczy ponad 1,6 tys. obiektów. To niemal jedna czwarta wszystkich placówek w Polsce. Problem z legalizacją zbiorników dotknie nie tylko małe firmy paliwowe, ale także największe sieci. Dla nich konieczność instalacji urządzeń pomiarowych w zbiornikach oznacza wydatek rzędu wielu milionów złotych.
Nic dziwnego, że w branży wrze. Przeciwko zmianom wystąpiły już najwieksze sieci – Orlen, Lotos, Statoil, Shell i BP. Występujący w ich imieniu POPiHN, a także reprezentująca mniejszych operatorów Polska Izba Paliw Płynnych zamierzają spotkać się w tej sprawie z przedstawicielami resortu gospodarki. "Konieczne jest rozwiązanie tego problemu. Nasi prawnicy już nad nim pracują" - mówi nam przedstawiciel jednego z koncernów. Jak zapewnia Leszek Wieciech, do spotkania w Ministerstwie Gospodarki powinno dojść najpóźniej w listopadzie.
POPiHN: trzeba uniknąć montażu dodatkowych urządzeń. Według organizacji nie ma to sensu, bo paliwo, które dociera na stację, i tak trzykrotnie podlega pomiarom. Pierwszy raz przy przeładunku ze składu podatkowego na cysternę. "Pomiar ilości paliwa dokonywany jest następnie przez liczniki autocysterny w momencie spuszczania go do zbiorników na stacji oraz przy tankowaniu samochodów" -wyjaśnia Leszek Wieciech.
Prace nad zmianą przepisów w GUM idą pełną parą. W lipcu minister gospodarki przekazał prezesowi GUM upoważnienie do opracowania i uzgodnienia projektu stosownego rozporządzenia. – Projekt jest obecnie przed uzgodnieniami międzyresortowymi – informuje Magdalena Gawlas z biura prasowego MG.w.