O dobrym poziomie wzrostu PKB zadecydowała odzyskująca formę konsumpcja, rozkręcone inwestycje publiczne oraz dobra koniunktura u naszych zachodnich sąsiadów. Jednak na dalszy silny wzrost raczej nie mamy co liczyć.
Jak sądzą analitycy, przez kolejnych kilkanaście miesięcy nasza gospodarka będzie buksowała w miejscu, choć to miejsce nie będzie takie złe: między 3 a 4 proc wzrostu PKB. Dlatego wczoraj minister finansów Jacek Rostowski nie krył zadowolenia: – Wzrost gospodarczy w tym roku będzie naprawdę solidny i pozwala także na pewien optymizm, jeśli chodzi o przyszły rok – stwierdził.
Dawka optymizmu będzie jednak uzależniona od kilku czynników. Polacy ciągle powinni kupować tak dużo jak w drugim kwartale. Spożycie indywidualne wzrosło wtedy o 3 proc. i – jak szacują analitycy – dało to aż 2,2 proc. wzrostu. Konsumpcja rośnie dzięki utrzymującym się na wysokim poziomie zakupom dóbr trwałego użytku, czyli np. sprzętu AGD. – Jest jeszcze jeden czynnik wzrostu, w II kwartale nastąpiło coś w rodzaju nadrabiania zaległości po pierwszym, w którym była sroga zima – mówi prof. Stanisława Gomułki, główny ekonomista Business Centre Club.
Podobne zaległości odrabiano w inwestycjach. W drugim kwartale wprawdzie nakłady na nie spadły o 1,7 proc., ale w poprzednio spadek był wyraźniejszy – aż 12,4 proc. Motorem hamującym spadek okazały się inwestycje publiczne, przede wszystkim infrastrukturalne.
– Dzięki środkom z Unii Europejskiej wydajemy dużo na inwestycje publiczne i tak będzie do 2013 roku. Natomiast znacznie gorzej z inwestycjami sektora prywatnego, a to bardzo niepokojące, bo w długim okresie czasu to właśnie one napędzają PKB – mówi prof. Andrzej Kaźmierczak, członek RPP.
To, że inwestycje prywatne stają się coraz większa słabością naszej gospodarki, potwierdzają także inni ekonomiści. Ich zdaniem polskie przedsiębiorstwa czekają na oznaki większego ożywienia i na razie nie chcą wydawać pieniędzy, obawiając się spowolnienia na świcie. – Brak inwestycji oznacza, że nie ma dużego optymizmu w firmach, a to znak zapytania o trwałość wzrostu gospodarczego – mówi prof. Krzysztof Rybiński z SGH.
Na szczęście jednak polskie firmy skrzętnie skorzystały z lepszych nastrojów na zachodzie Europy, a szczególnie z oddechu, jaki złapała niemiecka gospodarka. Eksport zwiększył się o 17 procent rok do roku. „Nieoczekiwany silny przyrost PKB w Polsce w drugim kwartale jest częściowo wynikiem silnego eksportu do szybko odbijającej się gospodarki Niemiec” – zauważył wczoraj „Financial Times”.
Jak będzie dalej? Ekonomiści liczą no to, jeśli nie utrzymamy tak wysokiego poziomu konsumpcji wewnętrznej, inne czynniki będą się wymieniać w roli motoru wzrostu gospodarczego. To dzięki temu Polska utrzyma dynamikę PKB na poziomie 3 – 4 procent. – Do niedawna czynnik międzynarodowy ciągnął polską gospodarkę, teraz mamy pewne wychłodzenie. Trzeba jednak liczyć, że w końcu wzrost będą napędzały inwestycje – mówi Rybiński.