Okazuje się, że w lipcu były one w przemyśle aż o 8,4 proc. wyższe niż przed rokiem, a w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku zwiększyły się o ponad 6 proc. - wynika z wyliczeń Raiffeisen Bank Polska. "W rezultacie dynamika jednostkowych kosztów pracy jest ponad dwa razy większa niż w całym ubiegłym roku" - mówi Marta Petka, ekonomistka tego banku. Dodaje, że to efekt zdecydowanie szybszego wzrostu płac niż wydajności pracy.

Reklama

Duży wzrost kosztów pracy niepokoi analityków. "Zmniejsza on marże firm i pogarsza ich wyniki finansowe – ocenia Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium. Dodatkowo rentowność firm obniża także wzrost innych kosztów związanych na przykład z drożejącą energią. "W sumie może to rodzić poważne skutki w dłuższej perspektywie" - twierdzi Łukasz Tarnawa, ekonomista PKO BP. Według niego pogorszenie wyników firm może je bowiem skłonić w przyszłości do ograniczenia inwestycji, a to hamowałoby wzrost gospodarczy.

Eksperci widzą także inne zagrożenia związane z szybkim wzrostem kosztów pracy. "Zmniejszają one konkurencyjność przedsiębiorstw, zwłaszcza eksporterów, ponieważ sprawiają, że na rynkach zagranicznych nasze wyroby nie są już tak atrakcyjne cenowo, jak to było jeszcze niedawno" - podkreśla Maliszewski. Jednak Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Bank Polska, zauważa, że ostatnie osłabienie złotego rekompensuje nieco wzrost jednostkowych kosztów pracy w firmach, które sprzedają swoje wyroby za granicą.

Eksperci nie wykluczają również, że wzrost kosztów będzie zachęcać przedsiębiorstwa do podnoszenia cen ich wyrobów. "A to sprzyjać będzie inflacji, która może się utrzymywać na wysokim poziomie" - ocenia Marta Petka. Zastrzega, że mogą nadal rosnąć ceny usług, gdyż koszty pracy są w nich głównymi kosztami firm. "Natomiast producenci mogą w części rekompensować sobie ich wzrost, wykorzystując m.in. tańsze surowce i materiały" - uważa Petka. Dodaje, że takich możliwości jest jednak coraz mniej, bo zapowiadane są np. kolejne podwyżki cen energii. Taka perspektywa, jak twierdzą ekonomiści, może być dla RPP argumentem za dalszym podnoszeniem stóp procentowych.