To już przesądzone: w przyszłym roku zapłacimy niższe podatki. Według przyjętego wczoraj przez rząd projektu budżetu skala podatkowa będzie składać się z dwóch zamiast dotychczasowych trzech stawek: 18 i 32 proc. Według wyższej stawki fiskusowi będą płacić osoby o dochodach przekraczających 85,5 tys. zł rocznie.

Reklama

O ile jednak reforma podatkowa została zapoczątkowana jeszcze przez PiS, to reszta rozwiązań w przyszłorocznym budżecie jest autorskim pomysłem obecnej koalicji. Na czym więc koncentruje się rząd Tuska? Przede wszystkim na zbiciu deficytu budżetowego. W przyszłym roku ma on wynieść nieco ponad 18 mld zł. W odstawkę więc poszła stosowana przez poprzednie rządy "kotwica Belki”, która w nieformalny sposób ustanawiała granicę deficytu aż na 30 mld. "Za to można tylko chwalić obecną ekipę" - mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku.

Mniejszy niż w poprzednich latach będzie też wzrost wydatków, wyniesie zaledwie 5,3 proc. "To dzięki samodyscyplinie, by ograniczać zbędne wydatki" - mówił wczoraj po posiedzeniu rządu Donald Tusk. Nie oznacza to jednak, że wydatki będą ograniczane wszędzie. W przyszłym roku o około 6,4 proc. mają wzrosnąć renty i emerytury. Podwyżki dostaną też nauczyciele. Więcej pieniędzy pójdzie również - co PO zapowiadała podczas kampanii wyborczej - na naukę, edukację (o 1 mld zł więcej niż w tym roku) i budowę dróg, na które ma być przeznaczona astronomiczna kwota 31 mld zł.

>>>Zobacz, co o budżecie na 2009 rok mówił premier Tusk

Jacek Rostowski, minister finansów, podkreślał wczoraj, że projekt budżetu odpowiada możliwościom finansów państwa. "Jest to budżet, który przyszło nam skonstruować w dość trudnych warunkach. Wiele wydatków, które musimy ponieść w 2009 r., jest w dużej mierze ustalone z góry przez obowiązujące ustawy" - stwierdził. "Takie założenia można uznać za spełniające dwa podstawowe kryteria: realizmu i stabilności" - ocenia Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów.

Reklama

Wątpliwości ekspertów budzi natomiast założona w budżecie niska inflacja, która w przyszłym roku ma wynieść 2,9 proc. Z kolei wzrost gospodarczy ma być wysoki - aż 4,8 proc. "Prognozy nie wskazują na możliwość uzyskania w przyszłym roku inflacji średniorocznej w wysokości 2,9 proc." - uważa prof. Dariusz Filar, członek Rady Polityki Pieniężnej. "Moim zdaniem wzrost na poziomie 4,8 proc. to jest optymistyczna prognoza. Według naszych prognoz wyniesie 4,3 proc., może nawet mniej" - twierdzi Piotr Kalisz z Citibanku Handlowego.

Tegoroczny budżet po raz pierwszy zawiera elementy tzw. budżetu zadaniowego (pełne jego wprowadzenie planuje się na 2013 r.). Zadaniowa metoda planowania budżetu polega przede wszystkim na kontroli racjonalności wydatków z punktu widzenia interesu całego państwa, a nie jak dotychczas na stworzeniu "koncertu życzeń” poszczególnych resortów. Przy planowaniu wydatków na kolejny rok ma być brana pod uwagę efektywność poniesionych dotychczas wydatków - nie badano, czy pieniądze nie zostały wydane na mało sensowne cele.

Reklama

p

Komentarz Marcina Piaseckiego, redaktora naczelnego "WSJ Polska":
Przełomu brak, ale mamy całkiem spory krok w dobrym kierunku. Tak trzeba ocenić projekt przyszłorocznego budżetu. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że państwo samo potrafi się ograniczyć. Przestaje rozdawać pieniądze na prawo i lewo w rytm politycznych zamówień. Po drugie - obniża podatki, choć trzeba dodać, że jest to realizacja projektu Zyty Gilowskiej. Po trzecie wreszcie - zwiększa wydatki tam gdzie trzeba, na edukację, naukę i infrastrukturę.

Minister Rostowski skonstruował więc budżet obliczony nie na stagnację i trwanie, ale na rozwój. Najważniejsze jest, by się tego trzymać także w następnych latach, niezależnie od szczelnie wypełnionego wtedy kalendarza kampanii wyborczych. W sumie - dobra wiadomość.