Premier Rosji nie sprecyzował wczoraj, które umowy, podjęte w ramach negocjacji na temat członkostwa w Światowej Organizacji Handlu (WTO), Rosja ma zamiar zerwać. Mówił jedynie o tym, że rosyjska gospodarka, "w tym rolnictwo", są nimi obciążone.

Reklama

Rosyjska gazeta biznesowa "Kommiersant" ustaliła, że chodzi o dziesięć umów, dotyczących między innymi handlu mięsem, lotnictwa i ochrony własności intelektualnej.

Bruksela myślała, że trzyma Rosjan w szachu, gdy stawiała warunek: albo podpisujecie umowy albo nici z członkostwa w międzynarodowych organizacjach. Tymczasem okazuje się, że to Rosja postawiła teraz Unię Europejską pod ścianą. Zamrożenie współpracy w zakresie handlu mięsem uderzy bowiem poważnie w europejskie, a więc i w polskie interesy. Mało tego, to Moskwa chce teraz stawiać warunki i grozi, że nie wróci do umów, jeśli Zachód nie przyjmie Rosji do WTO.

"Niestety, zobowiązania te ograniczają naszą gospodarkę. Zdecydowaliśmy się je więc zamrozić, aż do czasu, kiedy Rosja stanie się pełnoprawnym członkiem WTO" - tłumaczy Informator gazety z rosyjskiego Ministerstwa Gospodarki.

Rosja sprowadza z Unii Europejskiej 24 miliony ton mięsa rocznie. Unia jest największym dostawcą wołowiny na rosyjski rynek. W przypadku wieprzowiny wyprzedza ją tylko Brazylia, a drobiu - USA.

Spośród krajów Wspólnoty najwięcej wołowiny do Rosji sprzedają Irlandia i Niemcy, wieprzowiny - Dania i Hiszpania, zaś drobiu - Francja.

Wartość importu mięsa z Unii Europejskiej do Rosji rosyjscy eksperci szacują na ponad 1,2 miliarda dolarów.

To nie pierwszy "mięsny" szantaż Rosji. Moskwa już kilkakrotnie zatrzymywała na granicy transporty mięsa z Unii Europejskiej. Do tej pory udawało się przełamać patową sytuację, czy będzie tak i teraz?