Wygląda na to, że z przejęcia mało znaczącej kasy oszczędnościowej Caja Sur przez Bank Hiszpanii, co miało miejsce w sobotę, inwestorzy stworzyli sobie dość ciekawą „historię”. Dość szybko "opakowano” to w obawy o cały sektor bankowy Hiszpanii, ale nie tylko - także pozostałych krajów z południa Europy, które od jakiegoś czasu są już na "celowniku spekulantów” za sprawą problemów fiskalnych. W efekcie kreuje się nowy temat, który może się dopiero rozkręcać, bo jeżeli ktoś przyjrzy się chociażby kondycji greckich banków, to niewykluczone, że coś "ciekawego” tam znajdzie. To istna woda na młyn funduszy hedge, które jak się nieoficjalnie mówi od dłuższego czasu grają na wyraźniejsze osłabienie się euro - pisze Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.

Reklama

Wczoraj wieczorem "hiszpańska historia” zaraziła cały świat, odnotowano wyraźne spadki giełdowych indeksów (MSCI World znalazł się na najniższym poziomie od 8 miesięcy) i przecenę na rynkach surowców – awersja do ryzyka ponownie rośnie i wydaje się, że nie można już ignorować zagrożenia, jakim może być druga fala kryzysu. Bo wydaje się, że trudno będzie w najbliższym czasie znaleźć „mocne pozytywy” mogące powstrzymać EUR/USD przed zejściem na nowe minima poniżej 1,2140. Zwłaszcza, że zakupy dolarów są dodatkowo napędzane przez eskalacje napięcia na półwyspie koreańskim – Kim Dzong Il postawił swoje wojska w gotowości, co m.in. doprowadziło do silnej przeceny waluty jego południowego sąsiada (Korei Południowej). W efekcie koszyk dolarowy (US Dollar Index) zyskał dzisiaj 1 proc. na wartości.

Sytuacja na rynkach światowych automatycznie przełożyła się na osłabienie złotego. O godz. 10:00 euro oscylowało wokół 4,15 zł, a dolar wzrósł do 3,39 zł. Wydaje się, że to jeszcze nie koniec ruchu i tak jak wspominałem przed kilkoma dniami, decydenci w resorcie finansów i banku BGK będą mieli wkrótce ponownie pole do (interwencyjnego) popisu. Czy będzie to 4,20 zł za euro, czy też 4,25 zł? W tle ostatnich wydarzeń wciąż trwa dyskusja nt. zasadności przedłużania elastycznej linii kredytowej z MFW. Dzisiejsza prasa publikuje wypowiedź Andrzeja Kaźmierczaka z RPP, który uważa, iż obecne rezerwy walutowe są wystarczające do obrony złotego. Być może ma on pełną rację, ale w obecnej sytuacji rynkowej, taki spór nie ma żadnego sensu. Koszt, który trzeba będzie ponieść z tytułu przedłużenia wspomnianej linii kredytowej, będzie znacznie niższy, niż potencjalne straty wynikające z ewentualnego nadmiernego osłabienia złotego.

Dzisiaj uwaga rynków będzie skupiać się na zachowaniu się obligacji i CDS "zagrożonych” krajów europejskich. W tle będą dane o brytyjskim PKB (10:30), zamówieniach w europejskim przemyśle (11:00), indeksie cen nieruchomości w 20 największych metropoliach USA (15:00), oraz indeksie zaufania konsumentów Conference Board w maju (16:00). Bez większego echa powinno przejść także dzisiejsze posiedzenie RPP połączone z konferencją prasową (15:00), gdyż trudno liczyć na to, aby Rada zasygnalizowała możliwość skorzystania z mechanizmów obrony naszej waluty (to jeszcze nie te poziomy).

EUR/PLN: Po odbiciu się od 4,08 trend wzrostowy jest kontynuowany. Przełamanie poziomu 4,12 jest sygnałem, iż czeka nas rychły test rejonu 4,17 i atak na 4,20, a później 4,24 w kolejnych dniach. Zwłaszcza, że wskaźniki dzienne zdają się potwierdzać koncepcję rozwijania fali wzrostowej. Niestety, ale w takim układzie może się okazać, iż w ciągu 2 tygodni sięgniemy nawet okolic 4,28-4,30 za euro.

USD/PLN: Trend wzrostowy na dolarze jest jeszcze bardziej wyraźny, niż w przypadku euro/złotego. Wskaźniki dzienne w pełni potwierdzają ruch. Przełamanie oporu na 3,41 powinno być, zatem tylko formalnością w ciągu najbliższych godzin. Celem na najbliższe dni mogą stać się okolice 3,50, jeżeli EUR/USD spadnie wyraźnie poniżej 1,2140 celując w 1,20.

EUR/USD: Spadki przyspieszają celując w ostatnie minimum na 1,2140 (przed nami jeszcze konieczność złamania wsparć na 1,22. Dzienne wskaźniki podążają za kursem bazowym, ale niemal pewne będą pozytywne dywergencje za kilka dni. Tylko, że w tak silnym trendzie spadkowym niekoniecznie muszą one od razu przynieść efekt. W efekcie nie można wykluczyć, iż w ciągu najbliższych dni spadniemy w rejon 1,20. Trudno określić, czy będzie to na tyle istotne wsparcie, iż przyniesie odbicie dłuższe, niż 2-3 dniowe.

GBP/USD: Funt kieruje się w stronę dolnego obszaru konsolidacji w okolicach 1,4230-50. Układ dziennego wykresu nie wyklucza jednak spadku poniżej w/w poziomu. Celem na ten tydzień mogą stać się okolice 1,41, chyba, że inwestorzy „nie kupią” nowego planu oszczędnościowego brytyjskiego ministra finansów – wtedy realnym będzie poziom 1,40.