Na szczęście nie oznacza to, że przez trzy lata strumień pieniędzy z Brukseli wyschnie. W tym czasie realizowane będą wnioski z poprzednich lat i obiecane środki, łącznie od 2007 roku aż 68 mld euro, będą systematycznie płynąć. Nie będą jednak rozpisywane nowe konkursy. A to znaczy, że wiele firm, które przyzwyczaiły się do systematycznego czerpania z unijnego źródła, na jakiś czas będzie musiało zapomnieć o tym sposobie finansowania. – Jeśli wkrótce konkursy się zakończą, to na pieniądze z następnej perspektywy unijnej trzeba będzie czekać może nawet do 2015 roku – przyznaje Ewa Fedor, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.
Taki sam problem pojawił się w latach 2006 – 2008. Wówczas KPP odnotowała, że niektóre firmy wstrzymywały się z inwestycjami do czasu, aż ruszą konkursy na pieniądze z nowego unijnego budżetu. Skala zjawiska nie jest jednak znana. Nie wiadomo też dokładnie, kogo dotknie. Dlatego według przedsiębiorców rząd powinien pomyśleć o mechanizmach wsparcia na lata 2012 – 2013 . – To mogłoby dotyczyć małych i średnich firm, najbardziej innowacyjnych i bardzo pożądanych na rynku, które często nie mają dużego majątku pozwalającego na zdobywanie kredytów – mówi ekspert KPP.
W podobnej sytuacji mogą się też znaleźć samorządy. Okazały się one równie sprawne w wydawaniu unijnych środków jak przedsiębiorstwa. – To może zahamować rozwój, szczególnie w tych samorządach, które liczyły na dodatkowe środki. Ale myślę, że rząd przesunie pieniądze z innej puli – mówi Ludwik Węgrzyn ze Związku Powiatów Polskich. Taki ruch faktycznie jest możliwy. Na pewno jednak nie będą to już tak znaczące pieniądze jak dotychczas.
Już wiadomo, że pojawią się oszczędności. Na początku 2011 r. do podzielenia będzie tzw. rezerwa wykonania. To pula około 1,3 mld euro. Ale jak informuje resort rozwoju regionalnego, już teraz o te pieniądze walczą zarówno ministerstwa, jak i władze regionalne. Do tego Komisja Europejska przyznała nam dodatkowe 633 mln euro. To premia za wyższy od prognoz wzrost gospodarczy w ostatnich pięciu latach.
Niewykluczone, że w kolejnej perspektywie trzeba będzie zmienić system wydawania unijnych pieniędzy. Bo do tej pory priorytetem było, by unijne fundusze wydać w całości. Gdy Polska wstępowała do Unii Europejskiej, jako przestrogę stawiano jej przykład Grecji czy Portugalii, które miały duże kłopoty z wydaniem przyznanych środków. Okazaliśmy się jednak nie tylko największym beneficjentem, ale też liderem w wydawaniu pieniędzy. – One wyczerpały się w sposób niekontrolowany, bo zabrakło wieloletniego planu. Z konkursu na konkurs decydowano, czy są środki, czy nie, i to trzeba na przyszłość zmienić – uważa Ewa Chmielewska, ekspert Lewiatana.