Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) skrytykowało europejskie rządy za przesadzoną reakcję na zagrożenie pyłem wulkanicznym znad Islandii. IATA uważa, że ekonomiczne skutki tych decyzji będą większe niż po zamachach z 2001 r. w USA.
Szef IATA Giovanni Bisignani wyraził na konferencji prasowej w Paryżu "dezaprobatę z powodu decyzji poszczególnych państw w sprawie zamykania lotnisk, bez żadnej konsultacji i koordynacji". Zażądał, aby "decyzje dotyczące zamykania przestrzeni powietrznych były podejmowane na podstawie realnej sytuacji".
Poinformował, że według bardzo ostrożnych szacunków straty wynoszą 200 mln dolarów dziennie, zmierzając do 250 a nawet 300 mln dolarów dziennie. Kwoty te nie uwzględniają wydatków na paliwo dla przemieszczania pustych samolotów, odszkodowania dla pasażerów i rozmów telefonicznych. Bisignani uważa, że "szczególnie zagrożone są niewielkie towarzystwa lotnicze mające problemy z płynnością finansową".
"Skutki finansowe obecnego kryzysu będą o wiele poważniejsze niż skutki zamachów bombowych z 11 września 2001 roku w USA" - podkreślił. Powiedział, że IATA domaga się otwarcia "co najmniej kilku korytarzy" ułatwiających komunikację lotniczą i rozładowujących tłok na europejskich lotniskach.
Przypomniał, że kilka głównych linii lotniczych przeprowadziło w ciągu weekendu bezproblemowe loty próbne, bez pasażerów, co wywołuje pytania, czy decyzje poszczególnych państw o zamknięciu lotnisk i zawieszeniu lotów nie były przesadzona. Chmury popiołów wydobywające się z islandzkiego wulkanu Eyjafjoell sparaliżowały od kilku dni komunikację lotniczą w Europie; odwołano tysiące rejsów.
Pył wulkaniczny stanowi niebezpieczeństwo dla samolotów. Ścierny efekt pyłu jest groźny dla silników odrzutowych i poszycia kadłubów samolotów. Może zostać zniszczona również awionika. Pył jest niewidoczny dla pokładowych radarów meteorologicznych i często nie jest od razu zauważalny przez pilotów.