Uchwalona niedawno nowelizacja prawa budowlanego tak sprytnie zmieniła definicję budowli, że będzie można za nie uznać zamontowane w firmowych budynkach linie technologiczne, bloki energetyczne, piece hutnicze czy inne instalacje lub urządzenia. Dotychczas były one traktowane jako część budynku, i nie podlegały odrębnemu opodatkowaniu. Podatek płaciło się od powierzchni budynku i na tym koniec. Gminom udało się jednak przepchnąć zmiany, które w założeniu miały jedynie doprecyzować definicję budowli.

Reklama

W istocie zmieniły jednak tylnymi drzwiami zasady opodatkowania firm podatkiem od nieruchomości. W ten sposób resort finansów może spokojnie odżegnywać się od tych zmian. Tym bardziej że wydarte od firm pieniądze zasilą nie kasę budżetu państwa, ale konta gminne. Same gminy mogą zaś liczyć na spory zastrzyk gotówki. Na przykład od wartego 100 tys. zł urządzenia, które stało się budowlą, trzeba będzie co roku zapłacić 2 tys. zł dodatkowego podatku.

Takie rozszerzenie zakresu opodatkowania najmocniej uderzy w te firmy, które mają bogatą infrastrukturę przemysłową. W przypadku hut, kopalń, elektrowni czy zakładów przemysłowych, w których wartość instalacji i urządzeń sięga setek milionów złotych, płacony podatek może wzrosnąć dwukrotnie. "Tymczasem wiele przedsiębiorstw nie zaplanowało w swoich budżetach zwiększonego kosztu zapłaty podatku od nieruchomości" - ostrzega Jarosław Koziński, partner w Ernst & Young.

Jest tak dlatego, że mało kto zdaje sobie sprawę, jakie konsekwencje niesie ze sobą drobna zmiana definicji budowli w przepisach, które mają całkowicie niepodatkowy charakter

Więcej informacji: Od urządzeń w budynkach będzie podatek

p