Celem Dyrektywy 93/13 było ujednolicenie norm ochrony konsumenta w krajach członkowskich, wyeliminowanie nieuczciwych ofert naruszających konkurencję pomiędzy przedsiębiorcami, przewrócenie równowagi między stroną profesjonalną, a konsumentem poprzez wyeliminowanie nieuczciwych warunków umowy. W orzeczeniu w sprawie C260/18 TSUE wskazał, iż nieważność umowy może zostać orzeczona, jeżeli nie ma możliwości uzupełnienia umowy przepisami dyspozytywnymi i konsument wyrazi na to zgodę, będąc uprzednio zapoznanym ze skutkami nieważności.
Czy jednak można określić skutki nieważności jednoznacznie, szczególnie w zakresie konieczności poniesienia przez konsumenta kosztów, lat trwania procesu, ewentualnego kolejnego sporu o wysokość zwracanych kwot? Czy jest uzasadnione ustalenie nieważności umowy z powodzeniem wykonywanej przez naście lat? Czy na pewno cofnięcie się wstecz w skomplikowanym stanie faktycznym włącznie z nabyciem nieruchomości jest uzasadnione? Czy nie jest to za daleko idąca retroaktywna ingerencja w stosunki obligacyjne stron w sytuacji, gdy umowa była przygotowana w kompletnie innym otoczeniu regulacyjnym?
Pytanie opiera się na założeniu, że ze względu na charakter umów kredytowych, zawieranych na wiele (nawet dziesiątków) lat, jak też możliwości uznania takiej umowy po wielu latach za nieważną względnie niezawartą na skutek uznania niektórych jej postanowień za niedozwolone w świetle art. 3851 k.c., istnieją poważne trudności w określeniu skutków prawnych nieważności umowy dotyczących rozliczenia stron. Zarazem takie określenie skutków prawnych stosowania niedozwolonych postanowień umownych przez przedsiębiorcę nie uwzględnia zmian „otoczenia regulacyjnego”, które nastąpiły od czasu zawarcia umowy.
Niestety muszę stwierdzić, że obowiązująca dyrektywa 93/13 o niedozwolonych warunkach w umowach konsumenckich – poza punktem drugim jej załącznika – nie uwzględnia specyfiki umów o charakterze trwałym (ciągłym), do jakich zaliczają się umowy kredytowe. We wspominanym załączniku ustawodawca europejski dopuścił możliwość zastrzegania w umowach o usługi finansowe zmiany wysokości stosowanego oprocentowania i opłat, jeżeli istnieją do tego uzasadnione przyczyny a także niestosowanie niektórych przepisów określających tzw. szare postanowienia umowne (czyli klauzule, które w razie wątpliwości mogą być uznane za niedozwolone), np. o wypowiedzeniu umowy zawartej na czas określony lub jednostronnej zmiany postanowień umownych przez przedsiębiorcę w umowach zawieranych w obrocie papierami wartościowymi, instrumentami finansowymi lub innymi produktami lub usługami, których cena związana jest ze zmianami notowań giełdowych indeksu lub stopy rynku finansowego. W pozostałym zakresie dyrektywa w jednakowy sposób ma zastosowanie do umów o świadczenia jednorazowe jak i umów, w których świadczenie co najmniej jednej strony, ma charakter ciągły lub okresowy, a więc umów o charakterze trwałym. Tym samym uznanie postanowień wzorca za niedozwolone prowadzić może do jednakowych skutków, czyli wyeliminowania niedozwolonych postanowień umownych a nawet uznania umowy za nieważną (niezawartą), bez względu na charakter umowy. Do tej pory w postępowaniach dotyczących pytań prejudycjalnych kierowanych do TSUE ten aspekt nie był podnoszony. Podnoszony natomiast był zarzut, że zastosowanie przepisów krajowych może spowodować poważne skutki dla rynku finansowego czy instytucji finansowych. Ten argument nie został jednak podzielony przez TSUE w wyroku z 21.12.2016 r. w połączonych sprawach C-154/15, C-307/15 i C-308/15 (w których chodziło o stosowanie postanowień dotyczących zmiany oprocentowania w umowach kredytowych), którym Trybunał stwierdził, że art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13 sprzeciwia się orzecznictwu krajowemu ograniczającemu w czasie skutki restytucyjne związane ze stwierdzeniem niedozwolonego charakteru – w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy 93/13 – postanowienia znajdującego się w umowie zawartej przez konsumenta z przedsiębiorcą jedynie do kwot, które zostały nienależnie zapłacone na podstawie tego postanowienia po ogłoszeniu orzeczenia, w którym sąd krajowy stwierdził niedozwolony charakter tego postanowienia. Trybunał podkreślił, że ograniczenie zwrotu spełnionych świadczeń do dnia wydania orzeczenia, uznającego postanowienie wzorca za niedozwolone prowadziłoby do pozbawienia konsumentów ochrony wynikającej z art. 6 ust. 1 dyrektywy 93/13. Zatem w świetle dotychczasowego orzecznictwa TSUE charakter umowy nie ma znaczenia dla zastosowania (poza wspomnianymi wyjątkami) przepisów dyrektywy i tym samym krajowych przepisów, które tą dyrektywę implementują. Tak więc ograniczenie retroaktywnego skutku uznania postanowień wzorca umownego za niedozwolone musi być traktowane jako postulat de lege ferenda, chyba że sam Trybunał zmieni swoje orzecznictwo w tej kwestii.
Uważam, że dyrektywa 93/13 powinna zostać zmieniona i w większym stopniu uwzględniać problem stosowania niedozwolonych postanowień umownych w umowach o charakterze trwałym (czy co najmniej w umowach długoterminowych). Nie można z góry zakładać, że przedsiębiorca celowo wprowadza do umowy postanowienia niekorzystne dla konsumentów, naruszające jego prawa w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami. Można sobie wyobrazić sytuację, że stosowanie określonych postanowień w umowach z konsumentami jest akceptowane przez UOKiK, który dokonuje abstrakcyjnej kontroli wzorców, jak i sądy, po czym dochodzi – po kilku lub kilkunastu latach – do zmiany stanowiska organu lub sądów (także na skutek wydania orzeczenia przez TSUE). Ze zbliżoną sytuacją mieliśmy zresztą do czynienia w przypadku skutków przedterminowej spłaty kredytu, gdy przez długi czas przyjmowano, iż nie podlega zwrotowi prowizja płacona przy zawarciu umowy. Tak interpretowano bowiem art. 16 ust. 1 dyrektywy 2008/48 w sprawie umów o kredyt konsumencki i implementujący ten przepis art. 49 ustawy o kredycie konsumenckim. Stanowisko w tej kwestii zmieniło się dopiero po wyroku TSUE z 11.9.2019 r. w sprawie C 383/18.
Jakie są skutki ewentualnego uznania przez sąd krajowy umowy o kredyt mieszkaniowy za nieważną lub niezawartą? Skoro wygasa podstawa prawna świadczenia, a strony powinny zwrócić sobie wzajemnie wszystko, co sobie świadczyły, to jak w praktyce ma to wyglądać w sytuacji unieważnienia umowy np. po 15 latach jej wykonywania? Czy nie należy brać pod uwagę faktu nabycia za kwotę udostępnioną konsumentowi przez bank nieruchomości, której wartość na ogół wzrosła po latach? Czy zsumowanie tych wszystkich świadczeń nie spowoduje, iż konsument, jeśli byłby zobowiązany tylko do zwrotu kapitału w złotych (tu pytanie w jak określonej kwocie: czy z umowy o kredyt indeksowany czy z ksiąg banku wykazujących jego zadłużenie z dnia udostępnienia kredytu, którego kwota jest indeksowana do waluty obcej).
Odpowiadając na to pytanie należy zacząć od trzech kwestii wstępnych. Po pierwsze, umowa kredytu jest umową dwustronnie zobowiązującą, a nawet – zdaniem części doktryny – umową wzajemną. Świadczenie kredytodawcy (banku) polega – jak stanowi art. 69 ust. 1 prawa bankowego – na oddaniu do dyspozycji kredytobiorcy na oznaczony czas określonej w umowie kwoty środków pieniężnych. Świadczenia banku nie można ograniczyć jedynie do wypłaty środków. Bank ma zapewnić możliwość dysponowania kwotą kredytu kredytobiorcy przez pewien czas. Doskonale to widać w przypadku umowy o kredyt w rachunku bankowym, na podstawie której posiadacz rachunku może dokonywać rozliczeń pieniężnych na kwoty przekraczające wysokość salda na rachunku. Przez czas, na który umowę o taki kredyt strony zawarły, posiadacz rachunku nie musi wydać żadnego polecenia przelewu, które spowodowałoby zadłużenie w rachunku, a więc wykorzystanie kredytu. To jednak nie oznacza, że bank nie oddał mu do dyspozycji określonej kwoty środków pieniężnych. Świadczenie banku polega więc nie tylko na wypłacie środków kredytobiorcy, lecz na tym, że nie będzie dochodził zwrotu wypłaconej kwoty przed ustalonym w umowie terminem. To jest świadczenie, które – w razie nieważności umowy – nie może zostać zwrócone w naturze. Stanowisko, które sprowadza świadczenie kredytodawcy jedynie do wypłaty określonej w umowie kredytu kwoty, nie oddaje w pełni istoty świadczenia kredytodawcy. To jest nieco podobna sytuacja, jak w przypadku umowy ubezpieczenia (np. kosztów leczenia za granicą czy następstw nieszczęśliwych wypadków). Przecież świadczenia ubezpieczyciela nie można sprowadzić wyłącznie do wypłaty sumy ubezpieczenia (gdy zajdzie wypadek objęty umową ubezpieczenia), lecz na zapewnieniu ochrony ubezpieczeniowej przez oznaczony czas, a więc przejęciu ryzyka wystąpienia szkody w tym czasie spowodowanego określonym zdarzeniem. Po drugie, należy przyjąć, że w razie nieważności umowy dwustronnie zobowiązującej (a tym bardziej wzajemnej) po obydwu stronach powstaje roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia. Znajduje to potwierdzenie w art. 494 § 1 i art. 496 kodeksu cywilnego. Błędna jest zatem koncepcja salda, która zakłada automatyczne potrącenie świadczeń spełnionych przez każdą ze stron. Brak do tego podstaw w przepisach kodeksu cywilnego. Niestety w orzecznictwie niektórych sądów w sprawach tzw. kredytów frankowych sądy przyjmują, że kredytobiorca nie może żądać zwrotu spełnionego świadczenia (zapłaconych rat czy odsetek), jeżeli po zsumowaniu spełnionych przez kredytobiorcę świadczeń ich wysokość nie przekracza wysokości świadczenia spełnionego przez bank, czyli wypłaconej kwoty kredytu. Po trzecie, skutkiem uznania postanowienia umownego za niedozwolone nie jest – co do zasady – nieważność całej umowy. Umowa pozostaje w mocy, chyba że ze względu na rodzaj postanowienia i jego znaczenie dla określenia świadczeń stron nie jest możliwe utrzymanie umowy w mocy. Co więcej, zgodnie z utrwalonym w orzecznictwie TSUE poglądem, któremu znalazł wyraz także w wyroku z 3.10.2019 r. w sprawie C-260/18 (sprawa państwa Dziubaków), sąd winien uwzględnić stanowisko konsumenta, który może wyrazić dobrowolną i świadomą zgodę na pozostawienie postanowienia umownego, które podlegałoby wyłączeniu. Sąd nie może więc stosować sankcji wynikających z zamieszczenia niedozwolonego postanowienia w umowie wbrew woli konsumenta. Oceniając, czy umowa może pozostać w mocy bez niedozwolonych postanowień, które podlegają wyłączeniu, niedopuszczalne jest przy tym uznanie sytuacji jednej ze stron umowy za decydujące kryterium rozstrzygające o dalszym losie umowy. Ocena musi być więc dokonywana według obiektywnych kryteriów. Sankcja zamieszczenia w umowie niedozwolonych postanowień nie ma więc charakteru automatycznego, jest zbliżona do sytuacji, w której sąd unieważnia umowę. Wyrok sądu ma więc w tym zakresie charakter konstytutywny, chociaż ma skutek ex tunc, to znaczy że uznane za niedozwolone postanowienie nie wiąże konsumenta od samego początku (od chwili zawarcia umowy), a gdyby sąd unieważnił umowę – gdyż bez zakwestionowanego postanowienia umowa nie może pozostać w mocy – strony obowiązane są zwrócić sobie spełnione świadczenia.
Dopiero po tym przydługim nieco wstępie można odpowiedzieć na postawione pytanie. Należy zatem uznać, że w razie unieważnienia umowy kredytu zarówno bank jak i kredytobiorca obowiązani są do zwrotu spełnionych świadczeń. Podstawą roszczenia o zwrot jest art. 410 kodeksu cywilnego. Powstaje zatem roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia, przy czym – ze względu na wspomniany charakter sankcji wynikającej z art. 3851 § 1 kodeksu cywilnego – mamy moim zdaniem do czynienia z condictio causa finita, a nie condictio sine causa (jak w przypadku bezwzględnej nieważności). Z tego względu nie jest prawidłowe podawania jako podstawy prawnej unieważnienia umowy art. 58 § 1 kodeksu cywilnego.
Zobowiązanie z tytułu nienależnego świadczenia ma charakter bezterminowy, a zatem jego wymagalność wymaga wezwania do spełnienia świadczenia (art. 455 kodeksu cywilnego). Dlatego też odsetki za opóźnienie mogą być naliczane (na podstawie art. 481 kodeks cywilnego) dopiero w razie niespełnienia świadczenia niezwłocznie po otrzymaniu wezwania od wierzyciela. Świadczenie podlegające zwrotowi ma przy tym charakter jednorazowy, także w odniesieniu do zwrotu rat i odsetek zapłaconych przez kredytobiorcę.
Przyjęcie, że podstawą roszczenia stron unieważnionej umowy kredytu jest condictio causa finita, powoduje, że początek terminu przedawnienia roszczenia każdej strony (stosuje się ogólne terminy przedawnienia z art. 118 kodeksu cywilnego) należałoby liczyć dopiero od unieważnienia umowy (prawomocności wyroku sądu), a nie od daty spełnienia świadczenia przez strony. To jest najwcześniejszy moment, kiedy można żądać zwrotu świadczenia.
W przypadku roszczenia kredytodawcy, zwrotowi podlega co do zasady kwota wypłacona kredytobiorcy. Jeśli więc umowa przewidywała indeksację kwoty kredytu do waluty obcej, ale wypłata kredytu nastąpiła w złotych, bank jako kredytodawca ma roszczenie o zwrot kwoty w złotych, a nie w walucie obcej. Tak samo będzie w przypadku kredytu denominowanego, skoro wypłata kredytu na rzecz kredytobiorcy nastąpiła w złotych. Gdyby natomiast wypłacona została kwota w walucie obcej, bank ma roszczenie o zwrot kwoty w tej walucie obcej, lecz dłużnik może skorzystać z upoważnienia w art. 358 § 1 kodeksu cywilnego i spełnić świadczenie w złotych według średniego kursu NBP obowiązującego w dniu wymagalności roszczenia o zwrot świadczenia. Wysokość zobowiązania wynikająca z ksiąg banku nie może być rozstrzygająca dla ustalenia wysokości świadczenia podlegającego zwrotowi na rzecz banku ze względu na treść art. 95 ust. 1a prawa bankowego.
Większość doktryny przyjmuje, że przypadku nienależnego świadczenia polegającego na zapłacie określonej kwoty pieniężnej nie ma zastosowania art. 406 kodeksu cywilnego. W razie przyjęcia tego poglądu zmiana wartości nieruchomości, która została zakupiona przez kredytobiorcę za środki wypłacone przez bank, nie ma znaczenia dla ustalenia wysokości świadczenia, którego zwrotu może domagać się bank.
Czy w przypadku upadku umowy kredytowej, bankowi przysługuje w stosunku do klienta roszczenie o zwrot świadczenia, polegającego na umożliwieniu konsumentowi korzystania przez określony czas z udostępnionego przez bank kapitału (tzw. wynagrodzenie za korzystanie z kapitału), szczególnie, że konsument nabył za tę kwotę nieruchomość. Czy należy podzielać pogląd Rzecznika Finansowego wyrażony w opinii z dnia 23 grudnia 2020 w sprawie państwa Dziubaków, iż w przypadku umowy kredytu, której celem jest nabycie nieruchomości, a pieniądze pożyczone od banku (świadczenie pierwotne), że wydanie de facto miałaby podlegać nieruchomość jako surogat pierwotnej korzyści? Już samo to stwierdzenie prowadzi do wniosku, że zwrot dokonywany przez kredytobiorcę nie dotyczyłby wyłącznie samego kapitału, gdyż w znacznej większości przypadków, wartość takiej nieruchomości znacznie wzrosła w stosunku do wartości z dnia jej nabycia.
Odpowiadając na to pytanie należy przede wszystkim podkreślić, że w przypadku zobowiązania pieniężnego (a takim – co do zasady – jest zobowiązanie do zwrotu kwoty wypłaconego kredytu jako świadczenia nienależnego) nie jest możliwe żądanie odsetek tzw. kapitałowych, które stanowią wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Zgodnie bowiem z art. 359 § 1 kodeksu cywilnego, odsetki od świadczenia pieniężnego należą się tylko wtedy, gdy wynika to z ustawy, z orzeczenia sądu lub z czynności prawnej. Skoro umowa kredytu zostaje unieważniona, brak jest oczywiście postanowienia umownego, które nakładałoby obowiązek zapłaty odsetek. Również nie istnieje przepis, który zezwalałby na żądanie odsetek od świadczenia pieniężnego spełnionego nienależnie.
Należy jednak mieć na uwadze, że świadczenie banku nie polega jedynie na wypłacie określonej w umowie kredytu kwoty, lecz – jak o tym wcześniej mówiłem odpowiadając na poprzednie pytanie – na oddaniu do dyspozycji kredytobiorcy takiej kwoty na czas oznaczony w umowie. Jeśli umowa kredytu była wykonywana przez pewien czas przez strony, bank spełniał swoje świadczenie. Zwrot świadczenia banku nie jest możliwy w naturze, zatem bank może żądać zapłaty wartości tego świadczenia. Chociaż przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu nie określają, w jaki sposób ustalić wartość świadczenia, przyjmuje się, że powinno to nastąpić na podstawie cen rynkowych. Odnosząc to do ustalenia wartości świadczenia banku należałoby zbadać, ile wynosiłoby średnie (rynkowe) oprocentowanie kredytu udzielonego na czas od dnia spełnienia świadczenia przez bank do unieważnienia umowy (gdy powstało roszczenie o zwrot spełnionego świadczenia jako nienależnego). Pojawia się jednak wątpliwość, czy chodzić powinno o kredyt niezabezpieczony (wtedy oprocentowanie – ze względu na ryzyko niespłacenia kredytu – byłoby oczywiście wyższe) czy kredyt zabezpieczony. Skłaniałbym się jednak do poglądu, że powinno się uwzględniać oprocentowanie kredytów zabezpieczonych. Wprawdzie unieważnienie umowy kredytu prowadzi do wygaśnięcia ustanowionego zabezpieczenia akcesoryjnego (na ogół – hipoteki umownej), jednak ta okoliczność nie powinna rozstrzygać, że do obliczenia wartości świadczenia banku należy brać po uwagę oprocentowanie kredytów niezabezpieczonych.
Powyższe stwierdzenie nie przesądza jeszcze, czy przedstawiona wykładnia przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu daje się pogodzić z przepisami dyrektywy 93/13.
Rzecznik Finansowy w stanowisku z 23.12.20219 r. przedstawionym w sprawie Dziubak przed Sądem Okręgowym w Warszawie sprzeciwił się żądaniu zapłaty wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, gdyż byłoby to sprzeczne z celem dyrektywy 93/13, ponieważ niweczyłoby odstraszający skutek względem przedsiębiorcy stosującego niedozwolone postanowienia umowne. Ponadto Rzecznik Finansowy – moim zdaniem niezasadnie – przyjmuje, że z definicji umowy kredytu w art. 69 ust. 1 prawa bankowego nie wynika żadne świadczenie niepieniężne banku. Wbrew poglądowi Rzecznika Finansowego uważam, że świadczenie banku nie można sprowadzić jedynie do wypłaty kwoty kredytu, co uzasadniłem wcześniej.
Pogląd wyrażony w stanowisku Rzecznika Finansowego budzi także wątpliwości, bowiem dyrektywa 93/13 określa tylko jeden skutek uznania postanowienia umownego za niedowolny, a mianowicie wyeliminowanie takiego postanowienia z umowy. Przepisy dyrektywy 93/13 nie regulują w ogóle kwestii rozliczeń stron spełnionych na podstawie postanowienia, uznanego za niedozwolone, a tym bardziej w razie niemożności utrzymania w mocy umowy w pozostałym zakresie. Zatem w razie niemożności utrzymania umowy w mocy, po usunięciu niedozwolonego postanowienia, strony powinny zwrócić sobie świadczenia, a podstawą prawną ich rozliczeń są przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu (nienależnym świadczeniu). Powstanie i wysokość roszczenia o zwrot nienależnego świadczenia nie jest zależna od czynników subiektywnych (np. winy), w przeciwieństwie do roszczeń odszkodowawczych. Skoro jedno ze spełnionych świadczeń nie może być zwrócone w naturze, należy się zwrot jego wartości według cen rynkowych.
Uważam, że sąd w takiej sytuacji powinien zwrócić się do TSUE z pytaniem prawnym, czy rzeczywiście sprzeczne z przepisami dyrektywy 93/13, a zwłaszcza jej art. 7 ust. 1 (na który powołuje się Rzecznik Finansowy), są przepisy prawa krajowego, które dopuszczają żądanie zwrotu wartości usługi spełnionej przez bank na rzecz kredytodawcy, polegającej na oddaniu kredytodawcy określonej kwoty na oznaczony czas, w przypadku, gdy na skutek wyłączenia z umowy kredytu niedozwolonych postanowień umownych umowa nie może pozostać w mocy.
We wspominanym stanowisku Rzecznik Finansowy wypowiedział się także co do dopuszczalności żądania przeniesienia własności nieruchomości, zakupionej przez kredytobiorcę za środki otrzymane tytułem kredytu. Kwestia, czy zasada surogacji, wyrażona w art. 406 kodeksu cywilnego, ma zastosowanie do nienależnego świadczenia polegającego na zapłacie określonej kwoty pieniężnej, budzi wątpliwości w nauce prawa. Dominuje pogląd, że art. 406 kodeksu cywilnego nie ma zastosowania. Uważam ten pogląd za prawidłowy. Przyjęcie odmiennego poglądu, zgodnie z którym w sytuacji, w której bank spełnia świadczenie bezpośrednio do rąk sprzedawcy nieruchomości (dewelopera) w celu wykonania zobowiązania kredytobiorcy do zapłaty ceny, dochodzi do surogacji, miałoby daleko idące konsekwencje i prowadziło do kolejnych problemów. Po pierwsze, w takim wypadku bank mógłby domagać się od kredytobiorcy jedynie przeniesienia własności nieruchomości na swoją rzecz, nie przysługiwałoby mu roszczenie o zwrot wypłaconej kwoty kredytu. Wartość tej nieruchomości mogłaby być wyższa niż wypłacona kwota (np. na skutek wzrostu cen nieruchomości), ale kredytobiorca nie mógłby się domagać rozliczenia różnicy wartości. Możliwa byłaby także sytuacja odwrotna, to znaczy, że wartość nieruchomości byłaby niższa niż kwota wypłacona przez bank. Bank nie mógłby jednak domagać się zapłaty różnicy od kredytobiorcy. Po drugie, pojawia się wątpliwość, czy bank mógłby się domagać przeniesienia własności całej nieruchomości, gdy z wypłaconej kwoty została pokryta jedynie część ceny za nabytą przez kredytobiorcę nieruchomość. Wydaje się, że wówczas bank mógłby domagać się jedynie przeniesienia własności udziału w nieruchomości. Po trzecie, nabycie przez bank własności nieruchomości oznaczałoby, że kredytobiorca traci tytuł prawny do zamieszkiwania w tej nieruchomości. Bank mógłby domagać się eksmisji kredytobiorcy i jego rodziny, zajmujących nieruchomość.
Czy polski sąd może faktycznie i formalnie w oparciu o przepisy KPC informować konsumenta o wszystkich skutkach nieważności czy powinien to jednak czynić pełnomocnik? Jaki jest zakres tej informacji, jak oceniać odpowiedzialność za podane informacje, przecież nie wszystkie skutki w szczegółach da się przewidzieć (podobnie jak w przypadku umów długoterminowych)? Kto wobec powyższego powinien ponosić za to odpowiedzialność?
W punkcie 53 wyroku w sprawie Dziubak TSUE stwierdził, że „sąd [krajowy] nie ma obowiązku odstąpienia od stosowania danego warunku [umownego], jeżeli konsument, po powiadomieniu go przez rzeczony sąd ma zamiar nie podnosić jego nieuczciwego i niewiążącego charakteru, wyrażając w ten sposób dobrowolną i świadomą zgodę na dany warunek [umowny].”
Z tego stwierdzenia wynika, że to sąd ma poinformować konsumenta o zamiarze pominięcia postanowienia umownego, które uważa za niedozwolone. Konsument może nie chcieć korzystać z ochrony wynikającej z przepisów o niedozwolonych postanowieniach umownych, dlatego uważam, że sąd winien udzielić konsumentowi informacji na temat skutków usunięcia z umowy postanowienia, które uważa za niedozwolone. Skoro zgoda konsumenta na rezygnację z ochrony musi być udzielona świadomie, jak stwierdza TSUE, zatem konsument powinien zostać poinformowany o wszystkich konsekwencjach wynikających z usunięcia niedozwolonego postanowienia z umowy, a więc w mojej ocenie również o skutkach unieważnienia umowy, gdy nie można utrzymać w mocy umowy bez niedozwolonego postanowienia. Podstawą do udzielenia przez sąd takich wyjaśnień konsumentowi są przepisy dyrektywy 93/13 interpretowane zgodnie z orzecznictwem TSUE. W mojej ocenie obowiązek taki spoczywa na sądzie także wówczas, gdy strona jest reprezentowana przez fachowego pełnomocnika, gdyż to konsument musi podjąć decyzję, czy chce korzystać z ochrony przed stosowaniem przez przedsiębiorców niedozwolonych postanowień umownych.
Obowiązek poinformowania konsumenta przez sąd o skutkach zastosowania przepisów o niedozwolonych postanowieniach umownych rodzi istotne dwa problemy. Po pierwsze, kwestia skutków unieważnienia umowy – jak to widzimy w przypadku tzw. kredytów frankowych określenie tych skutków budzi wiele wątpliwości. Dotyczy to zwłaszcza treści roszczeń przysługujących bankowi i początku biegu terminu przedawnienia jego roszczeń. Sąd zatem będzie stał przed dylematem, o jakich skutkach ma poinformować konsumenta. To wiąże się z drugim problemem. Mianowicie informacja o skutkach ewentualnego unieważnienia umowy, jako konsekwencji usunięcia z umowy niedozwolonych postanowień umownych, którą udzieli konsumentowi sąd, nie wiążę sądu w innym postępowaniu. Można to zilustrować następującym przykładem – bank wytacza powództwo przeciwko konsumentowi o zwrot kredytu. Sąd stwierdza, że umowa kredytu zawiera niedozwolone postanowienia umowne. Sąd informuje więc konsumenta, że w razie wyeliminowania z umowy takich postanowień nie będzie można utrzymać umowy w mocy i na skutek tego konsument będzie musiał zwrócić bankowi spełnione świadczenie, czyli zapłacić kwotę wypłaconą konsumentowi. Zarazem sąd twierdzi, że konsument nie będzie musiał płacić bankowi za korzystanie z wypłaconej kwoty. Konsument chce korzystać z ochrony i nie zgadza się na pozostawienie w umowie niedozwolonych postanowień a wobec tego sąd oddala powództwo banku o zwrot kredytu. Ten wyrok się uprawomocnia. Następnie bank występuje z powództwem przeciwko konsumentowi, w którym żąda – prócz zwrotu wypłaconej kwoty kredytu – także wynagrodzenia za korzystanie z wypłaconych środków. Sprawę tą rozstrzyga inny sędzia (mamy przecież losowanie składów), który ma odmienne zdanie na temat skutków unieważnienia umowy kredytu niż sędzia, który wydał wyrok w pierwszej sprawie. Nie jest on związany poglądem wyrażonym w pierwszej sprawie. Jeśli wyda wyrok uwzględniający powództwo banku, konsument będzie się czuł oszukany przez sąd. Można mieć jednak wątpliwości, czy w tej sytuacji Skarb Państwa ponosiłby odpowiedzialność odszkodowawczą wobec konsumenta, skoro w zakresie skutków unieważnienia umowy kredytu nie istniało utrwalone, jednoznaczne stanowisko nauki prawa i orzecznictwa, a przepisy nie regulują jej w sposób jednoznaczny. To jest istotne zastrzeżenie wobec rozwiązania zaproponowanego przez TSUE, w sytuacji, gdy skutki unieważnienia umowy kredytu wywołują tyle wątpliwości.
PARTNER
Czytaj także pozostałe artykuły z dodatku: