Wskaźnik inflacji bazowej, który pozwala Radzie Polityki Pieniężnej ocenić, jak będzie kształtował się wzrost cen w najbliższych miesiącach, osiągnął rekord – w październiku wyniósł 2,8 proc. (bez cen żywności i energii), co jest drugim najwyższym wynikiem w ostatnich 10 latach. To jasny sygnał dla RPP – może ona przejść do bardziej radykalnych działań, i to nawet kosztem wzrostu gospodarczego.
Spowolnienie jest pewne – świadczą o tym informacje o koniunkturze przemysłowej. Słabnie popyt krajowy i zagraniczny. A koszty produkcji urosły w ciągu roku o ponad 8 proc. Firmy nie mogą w całości przerzucić ich na klientów, więc myślą o ograniczeniu produkcji i zatrudnienia. Wszystko wskazuje zatem na to, że Nowy Rok przyjdzie nam witać, trzymając się za portfele.

Producenci tną marże

– Wysoki poziom inflacji bazowej jest efektem osłabienia złotego i wzrostu cen paliw, co przeniosło się na koszty usług i towarów – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. – Jeśli wzrośnie do 3 proc., a to możliwe, bo planowana są podwyżka akcyzy na paliwa i podwyżka energii, to RPP może podjąć decyzję o podniesieniu stóp procentowych, nawet kosztem spowolnienia gospodarczego – dodaje prof. Andrzej Kaźmierczak, członek RPP. Walkę z inflacją utrudnia słaby złoty, ale szans na umocnienie polskiej waluty na razie brak. – W konsekwencji wszystko drożeje – konstatuje Aleksandra Bluj, ekonomistka Pekao SA. I wylicza – za paliwami i energią w górę idą ceny wszystkich towarów, także żywności, odzieży oraz usług.
Reklama
Wysoka inflacja to zła wiadomość dla konsumentów, ale także i dla producentów. Część wzrostów cen muszą wziąć bowiem na siebie. A te są niemałe – w październiku rok do roku ceny materiałów, komponentów i urządzeń wykorzystywanych do produkcji wzrosły o 8,5 proc. – Największy problem mają firmy zajmujące się przetwórstwem przemysłowym i budownictwem, w ich produkcji udział kosztów stałych jest najwyższy. I mają mniejsze możliwości cięcia marży w taki sposób, by znacząco nie zaważyło to na ich wynikach finansowych – tłumaczy Wojciech Matysiak, ekonomista Pekao SA.



Handel nieco drży

Po dobrych danych za dziewięć miesięcy 2011 r., kiedy średnie i duże firmy zarobiły netto 77,4 mld zł (to o 11 mld zł więcej niż przed rokiem), jesień może okazać się dla nich o wiele gorsza. Już w listopadzie sygnalizowały pogorszenie sytuacji – widać to po danych o koniunkturze. Ogólny klimat koniunktury w przetwórstwie przemysłowym kształtuje się na poziomie -4 pkt, gdy miesiąc wcześniej był to -1 pkt. Firmy z tego sektora sygnalizują spadek zamówień krajowych i zagranicznych.
Wzrost produkcji w listopadzie będzie jeszcze mniejszy niż w październiku, a kolejne miesiące będą jeszcze gorsze. Przedsiębiorcy już z opóźnieniem regulują swoje zobowiązania, a w przyszłości mogą mieć z tym dużo poważniejsze trudności. Niektóre sektory już mają spore zapasy niesprzedanego towaru.
Najgorzej swoją kondycję oceniają producenci metali, odzieży i wyrobów z drewna. Dlatego małe i średnie firmy zajmujące się przetwórstwem już mówią o konieczności redukcji zatrudnienia. – Słabsza koniunktura jest pokłosiem złych danych płynących ze strefy euro, musiały się w końcu odbić na naszych firmach i ich wynikach – mówi wprost Marcin Mazurek, analityk z biura analiz ekonomicznych BRE.
W handlu nastroje są na razie dość dobre, ale listopad i grudzień są zwykle dla nich najlepsze w całym roku. Ale nawet tutaj wskaźnik koniunktury skurczył się do -3 pkt. Tak jakby sklepy zaczęły wierzyć, że w tym roku nasz szał świątecznych zakupów skutecznie ograniczy groźba utraty zatrudnienia.
Przedsiębiorcy z opóźnieniem regulują swoje zobowiązania
Trzy twarze wzrostu cen
CPI (Consumer Price Index) – najpopularniejszy wskaźnik, zwany inflacją konsumencką. Odczuwa ją każdy klient, jest to ujęty w procentach wzrost cen towarów i usług. CPI wskazuje, o ile wzrosły koszty życia na przestrzeni danego okresu – miesiąca, półrocza, roku.
PPI (Producer Price Index) – inflacja producentów. To wzrost cen produkcji sprzedanej przemysłu. Wskazuje, ile przedsiębiorcy więcej zapłacili za surowce, półfabrykaty i wyroby gotowe wykorzystywane w produkcji. Porównując PPI z CPI, można stwierdzić, jaką część rosnących kosztów produkcji przedsiębiorcy przerzucili na konsumentów, a jaką wzięli na siebie, czyli zrezygnowali z części marż na rzecz utrzymania atrakcyjnej ceny.
Inflacja bazowa jest narzędziem analitycznym. Oblicza ją NBP w kilku wariantach: z wyłączeniem cen najbardziej zmiennych, z wyłączeniem cen żywności i energii, z wyłączeniem cen administrowanych (np. podwyżek VAT). Po wyeliminowaniu wahań o charakterze sezonowym wskaźnik ten obrazuje długookresowy trend kształtowania się cen i pozwala określić wpływ polityki monetarnej na kształtowanie się cen konsumpcyjnych.