Na rynku surowcowym trwa próba sił między podażą a popytem. Ceny niby trochę spadły, ale to jeszcze nie jest trwały trend i w każdej chwili może nastąpić odbicie. Dalszy rozwój sytuacji zależeć będzie od tego, na ile mocno inwestorzy uwierzą w prognozy nadchodzącego spowolnienia w Europie i Chinach. Ale na znaczne spadki nie ma szans.
W ciągu ostatnich kilku dni staniały: ropa brent ze 115 do 109 dol. za baryłkę, miedź z 7,8 tys. do 7,4 tys. dol. za tonę, a złoto z 1,79 tys. do 1,68 tys. dol. za uncję. – Wczoraj na rynkach surowcowych panowała dosyć nerwowa atmosfera. Wszystko przez słabe odczyty PMI dla chińskiego, niemieckiego i francuskiego przemysłu – mówi Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. Dlatego na rynkach surowcowych trwa próba sił. Dopiero za kilka dni zobaczymy, w jakim kierunku ukształtował się trend– dodaje.
Wczoraj nad ranem pojawił się wstępny odczyt PMI dla przemysłu Chin za listopad. Wyniósł 48 pkt i jest wyraźnie niższy od październikowego (51 pkt). Inwestorów martwi zejście wartości PMI poniżej 50 pkt, co oznacza kurczenie się branży przemysłowej. – Do Chin trafia 40 proc. światowej podaży miedzi. Jednak mimo takiego spadku jest to nadal bardzo szybko rozwijająca się gospodarka. Dlatego nie spodziewałbym się znacznego obniżenia kursu miedzi – tłumaczy Tomasz Regulski, ekonomista Raiffeisen Banku.
Poza danymi z Chin także słabsze od październikowych odczyty tego wskaźnika w Niemczech i we Francji mogą pociągnąć w dół cent ropy. – Jednak sądząc po wycenach, rynki nie wierzą, iż świat wejdzie w recesję taką jak w 2009 r. Mimo słabszych danych z przedsiębiorstw konsumpcja w USA, Niemczech czy w Polsce nadal trzyma się mocno. Nie sądzę, byśmy mieli do czynienia ze znaczną przeceną ropy – uważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.
Jego scenariusz jest o tyle prawdopodobny, że ropa ma silne wsparcie. – Pomimo obaw o stan globalnej gospodarki inwestorzy oczekiwali spadku podaży ropy naftowej za sprawą informacji o potencjalnym konflikcie zbrojnym w Iranie. Przekłada się to na utrzymywanie się cen surowca na wysokich poziomach – mówi Maciej Leściorz, kierownik biura ds. edukacji i sprzedaży w City Index Ltd oddział w Polsce.
Eksperci są zdania, że za znaczny wzrost cen surowców w ciągu ostatnich trzech lat odpowiadają także banki centralne pompujące pieniądze w gospodarki. – Jest to traktowane jako cudowny zastrzyk dla gospodarki. Stąd też wszelkie sygnały mówiące o planach dodruku pieniądza wprowadzają na rynki euforię, która przekłada się na wzrost zainteresowania inwestorów surowcami oraz rynkiem akcji – wyjaśnia Maciej Leściorz.
Najbardziej korzystają na tym złoto i metale szlachetne. Inwestorzy lokują w nie kapitał w nadziei, że ustrzegą się przed skutkami inflacji. W konsekwencji złoto w ciągu trzech lat podrożało o ponad 112 proc., a srebro o 239 proc. Eksperci ostrzegają jednak, że ceny nakręcają spekulanci i bańka na metalach szlachetnych może być bliska pęknięcia.