– Redukcja deficytu w handlu była wynikiem wciąż stosunkowo silnego eksportu, wspieranego przez osłabienie złotego do euro i dolara amerykańskiego. To zwiększyło konkurencyjność naszych wyrobów – mówi Piotr Piekos, ekonomista Pekao SA.
Zauważa jednak, że pomimo stosunkowo wysokiego odczytu eksportu – jego wartość w porównaniu z wrześniem 2010 r. zwiększyła się o 530 mln euro do 12,2 mld euro – wzrost wyniósł jedynie 4,6 proc., gdy w sierpniu roczny wzrost był na poziomie 14 proc.
Ekonomiści spodziewają się w kolejnych miesiącach osłabienia tempa eksportu, na co wskazuje między innymi PMI mówiący o niższym wzroście nowych zamówień.

Trwa ładowanie wpisu

Reklama
Słaby złoty nie sprzyja importowi. W porównaniu z ubiegłym rokiem rósł on wolniej od eksportu – o 3,7 proc., w sumie do 12,6 mld euro, gdy w sierpniu o 12 proc. Słaby złoty może być także głównym powodem znacznego wzrostu importu z Rosji, gdzie kupujemy przede wszystkim surowce. Jak podał wczoraj GUS, w pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku osiągnął on wartość 13,3 mld euro i był aż o 36 proc. wyższy niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Dzięki temu Rosja zwiększyła swój udział w naszym imporcie z 10 do niemal 12 proc. Jednak w tym przypadku słaby złoty wspomaga także nasz eksport do Rosji. Wzrósł on o 27,9 proc. – do 4,4 mld euro. Dzięki temu Rosja została szóstym krajem, do którego wysyłamy najwięcej towarów.
Coraz większe znaczenie jako nasz partner handlowy mają Czechy. To trzeci po Niemczech i Wielkiej Brytanii nasz rynek zbytu. W ciągu dziewięciu miesięcy 2011 r. wysłaliśmy tam towary o wartości o 18,6 proc. większej niż w tym samym okresie 2010 r. Kupiliśmy natomiast za niemal 16 proc. wyższą kwotę, co daje Czechom szósty udział w naszym imporcie.