Po kilku dniach niepewności co do sposobu odczytania projektu ustawy o jednorazowym świadczeniu pieniężnym dla emerytów i rencistów w 2019 r. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej stawia kropkę nad "i". Odpowiadając na pytanie DGP dotyczące wysokości wypłat, wskazało, że "jednorazowe świadczenie zostanie wypłacone wszystkim emerytom i rencistom w kwocie 1100 brutto, niezależnie od wysokości pobieranego świadczenia". Co ciekawe, takiego doprecyzowania nie ma w samym projekcie ustawy. A w uzasadnieniu autorzy projektu wskazują tylko, że "w sprawach nieuregulowanych w przedmiotowym projekcie ustawy stosuje się przepisy ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i renach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (art. 10 projektowanej ustawy)". Ale nie wiadomo, dlaczego wprowadzono taki zapis, skoro w przypadku tego świadczenia nie będzie mieć zastosowania zasada proporcjonalności. W ten sposób jasne się stało, że każdy uprawniony dostanie na rękę 888,25 zł.
– To jest zwykłe rozdawnictwo, element kampanii wyborczej – zauważa Andrzej Malinowski, prezydent organizacji Pracodawcy RP.
Podobnie twierdzi Aleksander Łaszek, wiceprezes zarządu, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
– Kilka milionów wyborców pobierających najniższe świadczenia dostanie prezent od państwa, który tak naprawdę podminuje system ubezpieczeń społecznych. Bo wprowadzenie zasady, że każdy dostanie tyle samo, jest w sprzeczności z obecnie obowiązującym systemem emerytalnym, który zakłada, że każdy na starość dostanie tyle, ile do niego włożył – podkreśla Aleksander Łaszek.
Reklama
Zarówno eksperci, jak i związkowcy nie mają wątpliwości, że ujednolicenie zasad wypłaty jednorazowego świadczenia nie przyniesie niczego dobrego. Nie poprawi bowiem sytuacji najbiedniejszych.
– Takie rozwiązanie budzi nasz niepokój. Transfery socjalne powinny być odpowiednio adresowane, z uwzględnieniem dochodu świadczeniobiorców. A w tym przypadku tego nie ma – zauważa Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
Także pracodawcy zwracają uwagę na ten problem.
– Polityka społeczna z zasady powinna służyć wyrównywaniu różnic, a nie wspieraniu wszystkich, w tym zamożnych, bez kryterium dochodowego – wyjaśnia dr Wojciech Nagel z Business Centre Club, członek Rady Nadzorczej ZUS. – Jestem zwolennikiem podnoszenia najniższych świadczeń, a nie dodawania pieniędzy do wszystkich. Dlatego trzynastka dla osób o najniższych świadczeniach byłaby społecznie zrozumiałym ruchem – dodaje.
Doktor Marcin Wojewódka, radca prawny i wspólnik zarządzający w Kancelarii Prawa Pracy Wojewódka i Wspólnicy, zwraca uwagę, że w przypadku 13. emerytury nie mamy do czynienia z systemem ubezpieczeń społecznych, a z dodatkowymi środkami, których wypłata wiąże się z decyzją o charakterze raczej politycznym czy solidarnościowym.
– Skierowanie dodatkowego strumienia świadczeń do osób, które przez całą karierę zawodową nie odprowadzały składek, może być uznane za działanie w pewnym stopniu niesprawiedliwe w stosunku do pozostałych świadczeniobiorców. To także sygnał dla dzisiejszych ubezpieczonych – nie odkładajcie na emeryturę, gdyż państwo, przy okazji wyborów, zawsze dorzuci wam dodatkowe środki – zauważa dr Marcin Wojewódka.
Podobnego zdania jest dr Antoni Kolek, prezes zarządu Instytutu Emerytalnego. W jego ocenie MRPiPS premiuje w ten sposób osoby, które przez wiele lat ukrywały swoje faktyczne dochody w szarej strefie.
– To krzywdzące wobec tych, które całe życie legalnie pracowały i odprowadzały składki, żeby na starość uzbierać staż niezbędny do otrzymania minimalnej emerytury – dodaje dr Antoni Kolek. – Takie rozwiązanie wręcz osłabia chęć do oszczędzania na starość.
Pomysł na wykorzystanie około 9 mld zł, które mają być przeznaczone na wypłatę jednorazowego świadczenia, ma Konfederacja Lewiatan.
– To jest tak duża kwota, że rząd powinien przygotować specjalny program opieki zdrowotnej dla osób niesamodzielnych. Dzięki temu osoby starsze zyskają coś o wiele cenniejszego niż jednorazowe świadczenie. Zyskają lepszy komfort życia – podkreśla Jeremi Mordasewicz, ekspert ubezpieczeniowy z Konfederacji Lewiatan.