"Financial Times" pisze, że wstrzymanie wpłat (w przypadku Polski trwałej obniżki wpłat z ZUS-u do drugiego filaru, a Węgier - nacjonalizacji drugiego filaru) są posunięciami "niefortunnymi". Oba państwa mogą twierdzić, że do takiego kroku zostały zmuszone przez unijne zasady kalkulowania deficytu i długu.
"FT" przypomina, że dziewięć państw Europy Centralnej i Wschodniej w ub. r. zabiegało o to, by UE uwzględniła koszty przeprowadzenia przez nie reformy systemu emerytalnego wskazując, iż są karane za to, że ją wprowadziły i że jest paradoksem, że te państwa, które niczego nie zrobiły z myślą o rozwiązaniu problemu emerytalnego w dłuższym okresie są traktowane lepiej. Komisja zaproponowała niewielki kompromis, który - jak pisze gazeta - "nie ustosunkował się do meritum sprawy", a teraz jest już za późno, by UE mogła cokolwiek w tej sprawie zrobić.
"Rządy niektórych nowych państw UE argumentują, że reformy były niewłaściwie wprowadzone, opłaty prywatnych funduszy emerytalnych ustalono zbyt wysoko, a zwroty z inwestycji OFE okazały się niewystarczające. Te wady były do naprawienia bez wywracania całego systemu" - twierdzi "FT".
"To drugie rozwiązanie, na które się zdecydowano, stawia na porządku dziennym pytanie o to, czy państwa te będą zdolne sprostać zobowiązaniom emerytalnym w dłuższym czasie" - zastanawia się gazeta.
"Nalot na prywatne emerytury daje rządowi możliwość uchylenia się przed bardziej bolesnymi posunięciami w postaci zwyżek podatków i cięć wydatków. Może też zaszkodzić rozwojowi lokalnych rynków kapitałowych, które należy wspierać" - dodano w komentarzu.
Aby ograniczyć przyrost długu publicznego i deficytu, rząd chce, by zamiast 7,3-proc. składki emerytalnej do Otwartych Funduszy Emerytalnych trafiało 2,3 proc. Pozostałe 5 proc. ma być księgowane na kontach osobistych w ZUS. Od 2013 r. te proporcje zaczną się zmieniać. W roku 2017 do OFE przekazywane byłoby 3,5 proc., a 3,8 proc. na subkonto w ZUS-ie. Planowane jest też wprowadzenie ulg podatkowych dla osób dodatkowo oszczędzających na emerytury.
Minister w kancelarii premiera Michał Boni poinformował w czwartek, że rząd przeanalizuje uwarunkowania powrotu składek do OFE po 8-10 latach do poziomu 4,5-5 proc. - zamiast 3,5 proc., jak jest w propozycji rządu.