Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej przechodzi do kontrataku. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" twierdzi, że to liderzy związkowi wypowiedzieli mu wojnę i nakręcili górników", bo stracili wiele przywilejów. Zagórowski wyjaśnia, że kiedy 20 lat temu odchudzano górnictwo, to związkowcy przejęli "spółki córki" kopalń. To była patologiczna sytuacja, więc zacząłem z tym zjawiskiem walczyć. Tu jest odpowiedź na pytanie, dlaczego liderzy związkowi tak mnie nienawidzą - mówi.

Reklama

Prezes twierdzi, że związkowcy prowadzili na terenie kopalń stołówki i sklepiki - maksymalnie podnosili w nich ceny, korzystając z tego, że górnicy tylko tam mogli robić zakupy za swoje pracownicze dodatki. Dlatego też jego firma wprowadziła bony, które górnicy mogli wykorzystać poza kopalnią. Odebrano też związkowcom nadzór nad hotelem pracowniczym.

Najbardziej jednak uderzyła działaczy polityka personalna. Rekordziści zarabiali nawet po 14 tys. zł. Postanowiliśmy dostosować zarobki do obowiązującego prawa. Niektórzy stracili na tym nawet po 2 tys. zł. To musiało zaboleć - tłumaczy. Oskarża też związkowców o popsucie autorytetu dozoru górniczego, czy też o to, że decydowali o awansach i polityce kadrowej spółki. Do tego, liderom nie podoba się też fakt, że nowi pracownicy nie zapisują się do związków. Jako, że ilość przywódców zależy od ilości związkowców, to zdaniem prezesa znaczy, że część działaczy będzie musiała wrócić do pracy. Dlatego też chcą zrobić wszystko, by tego uniknąć

ZOBACZ TAKŻE: Wiceminister gospodarki: Związkowcy z JSW nie chcą kompromisu>>>