Utrzymywanie tych funduszy powoduje narastanie długu publicznego, ponieważ rząd musi pożyczać pieniądze, by pokryć ubytki składki emerytalnej w ZUS-ie. Dług wynikający z istnienia OFE osiągnie niedługo 300 miliardów złotych - podkreśla profesor Oręziak.



Reklama

Przeciwny likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych jest natomiast Robert Gwiazdowski z Centrum imienia Adama Smitha i Uczelni Łazarskiego. W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową profesor zaznaczył jednak, że OFE nie powinny być przymusowe.

Dodał, że jako liberał jest zwolennikiem pozostawienia ludziom wolności - czy chcą być w systemie kapitałowym czy też państwowym. Zaznaczył, że państwo może zagwarantować emerytom minimalne świadczenia, bo może ściągnąć podatki. OFE natomiast nie mogą zagwarantować minimalnego poziomu emerytury, bo są instytucją rynkową. Niezrozumiały jest więc system, w którym pieniędzmi podatników gwarantuje się zobowiązania prywatnych funduszy emerytalnych - podkreślił Robert Gwiazdowski.



OFE istnieją od 1999 roku, kiedy to wprowadzona została reforma emerytalna. Początkowo do II Filara ubezpieczeń społecznych czyli do OFE odprowadzane było 7,3 procent naszej składki na przyszłe emerytury. W 2011 roku składka do OFE została zmniejszona do 2,3 procent a pozostała jej część trafiała na specjalne subkonta w ZUS-ie i była waloryzowana o wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich pięciu lat i wysokość inflacji. Obecnie do OFE odprowadzane jest 2,8 procent podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie emerytalne. Zgodnie z obecnie obowiązującymi rozwiązaniami, do 2017 roku ma to być 3,5 procent.