Ale w 2017 r. pojawiła się na Wykopie wartościowa inicjatywa: „Nie ma tabu. Pisz za ile!”, w której internauci domagali się ujawnienia wysokości pensji w ofertach pracy. Akcją zainteresowały się głównie pisma branży HR, jednak tych kilku tysięcy „wykopów” nie warto bagatelizować, bo internetowy lud przemówił. Młodzi domagają się większej przejrzystości wynagrodzeń. I mają rację.
Kluczowa informacja
Brytyjski raport „The Meaning of Work” zwraca uwagę, że płaca jest najważniejszym czynnikiem, którym kierujemy się, szukając zatrudnienia. To nic odkrywczego, bo pracujemy po to, by zarobić. Satysfakcja z pracy jest ważna, lecz pojawia się wtedy, gdy pensja się zgadza. Autorzy badania sprawdzili, czy brytyjscy pracownicy mają dostęp do tej kluczowej informacji. W tym celu przeanalizowali oferty zamieszczone na portalu Indeed w kwietniu 2019 r. Okazało się, że tylko w 42 proc. ogłoszeń była wzmianka o zarobkach. „Dlaczego pracodawcy nie umożliwiają kandydatom łatwego dostępu do najważniejszej informacji, której ci potrzebują?” – zapytano celnie w konkluzji. No właśnie, dlaczego w ogóle pojawiają się oferty pracy bez wskazanej płacy? To tak, jakby w sklepie wystawiać produkty bez cen.
Gdyby ci roszczeniowi Brytyjczycy przyjechali do Polski i przyszło im analizować tutejsze oferty pracy, zapewne by się przerazili. Wnet by się okazało, że te brytyjskie 42 proc. to doskonały wynik. Według raportu firmy rekrutacyjnej Hays „(Nie)jawne oferowane wynagrodzenie 2018”, zaledwie 4 proc. firm umieszcza informację o pensjach w ofertach pracy. Kolejne 14 proc. robi to czasami, a 80 proc. – nigdy. Z perspektywy kandydatów sytuacja wygląda bardzo źle – aż 87 proc. ankietowanych wskazało, że brakuje im informacji o wynagrodzeniu. Nie brakowało za to w tych ogłoszeniach opisów zakresu obowiązków, oferowanych narzędzi pracy, informacji o firmie, chwalenia się korporacyjnymi wartościami. Czy ktoś naprawdę sądzi, że znajomość owych wartości jest dla kandydata istotniejsza niż jego pensja?