Dzieci i młodzież zazwyczaj podejmują pracę, by zarobić na własne potrzeby. Niekiedy praca jest ekonomiczną koniecznością. W środowisku wiejskim pomoc rodzicom w gospodarstwie od najwcześniejszych lat jest standardem. Rzadko dzieciaki znajdują czas, by dorobić coś dla siebie.
Największy boom na pracę młodzieży miał miejsce w pierwszej połowie lat 90. Ale, jak wynika z badań CBOS-u, od tego czasu społeczna aprobata dla pracy dzieci i młodzieży regularnie spada. W 2007 r. 71 proc. społeczeństwa nie akceptowało pracy gimnazjalistów, a aż 96 proc. pracy uczniów szkół podstawowych. Praca licealistów natomiast wydaje się nam normalna - akceptuje ją 82 proc. z nas. W poprzednie wakacje pracowało dziecko z co piątego gospodarstwa domowego. Byli to głównie uczniowie szkół ponadgimnazjalnych (24 proc.), rzadziej - gimnazjów (9 proc.).
Zgodnie z literą prawa
Kodeks pracy ściśle reguluje problem pracy dzieci. Te, które mają mniej niż 16 lat, mogą pracować wyłącznie na rzecz podmiotu prowadzącego działalność kulturalną, artystyczną, sportową lub reklamową. I to tylko za zgodą opiekuna i za zezwoleniem inspektora pracy. By zdobyć to ostatnie, potrzebna jest opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej, lekarza i dyrektora szkoły. Dokumenty te mają potwierdzić, że praca nie będzie kolidowała z nauką i nie będzie szkodliwa dla zdrowia i rozwoju psychofizycznego dziecka.
Młodzież między 16 a 18 rokiem życia dostanie też zezwolenie na pracę będącą przygotowaniem do zawodu. By pracować zgodnie z prawem, młody człowiek powinien skończyć gimnazjum i dostać zezwolenie od lekarza. Oprócz przygotowania zawodowego może też wykonywać lekkie prace, niezagrażające zdrowiu.
Wcześnie nie znaczy dobrze
Jak mówi Mirosława Kątna, przewodnicząca Krajowego Komitetu Ochrony Praw Dziecka, naturalną aktywnością młodego człowieka, zgodną z kalendarzem biologicznym, są przede wszystkim: nauka, ruch, hobby, zabawa, kontakt z rówieśnikami, pomoc rodzicom, codzienne obowiązki domowe. Wczesne podjęcie pracy często oznacza konieczność rezygnacji z tych form aktywności, a tym samym mniejsze szanse rozwoju.
Zbyt wczesne podejmowanie pracy przez dzieci i młodzież może być wręcz szkodliwe. Ciężka praca fizyczna może wywołać szkody w rozwijającym się jeszcze organizmie. Ucierpieć może także niedojrzała psychika, poddana zbyt dużym obciążeniom emocjonalnym.
"Młody człowiek nie powinien nosić ciężarów, pracować w nocy i w miejscach niebezpiecznych - tam, gdzie znajdują się farby, chemikalia, na wysokości, na mrozie. Psychologicznie kosztowne może być np. roznoszenie ulotek agencji towarzyskiej czy pomoc w hospicjum" - wylicza Mirosława Kątna. I radzi, by rodzice przyglądali się potencjalnemu pracodawcy ich dziecka, by upewnić się, że podjęcie pracy nie będzie "skórką za wyprawkę".
Tak duże ograniczenia prawne sprawiają, że dzieci często pracują na czarno, a nielegalna praca otwiera pole do wyzysku. "Atrakcyjnie zapowiadające się zajęcie może w praktyce okazać się czymś zupełnie dla nastolatka nieodpowiednim. Nieuczciwy pracodawca często wykorzystuje brak doświadczenia i asertywności młodej osoby, oferując gorsze warunki pracy i niższe stawki, a nawet odmawiając zapłaty" - ostrzega Mirosława Kątna.
Dobry punkt do CV
Wiele osób zachęca jednak młodzież, by podejmowała pracę jak najwcześniej. Według nich nawet najbardziej banalne zajęcie, takie jak roznoszenie ulotek czy zbieranie owoców, spotka się z przychylnym spojrzeniem przyszłego pracodawcy, świadcząc o "obyciu", pracowitości i zaradności młodego człowieka. "Noszenie skrzynek w warzywniaku nie jest żadnym dowodem na zaradność" - przekonuje Mirosława Kątna. Jej zdaniem praca powinna wzbogacać i to nie tylko w dosłownym, ekonomicznym sensie. Powinna korespondować z kierunkiem studiów lub przyszłymi planami zawodowymi, rozwijając i dając doświadczenie. "Wtedy nawet pomoc w kserowaniu dokumentów może być wartościowa" - dodaje.