Obecnie pracodawca, który chce rozstać się z pracownikiem, musi tylko wręczyć mu wypowiedzenie umowy o pracę lub oświadczenie o jej rozwiązaniu bez wypowiedzenia. To oznacza, że pracownik o zwolnieniu dowiaduje się tuż przed otrzymaniem dokumentu. Cała procedura trwa kilka minut, chyba że ma umowę bezterminową, a w zakładzie funkcjonuje związek zawodowy. Wówczas potrzebna jest konsultacja z organizacją zakładową. W takiej sytuacji postępowanie się wydłuża, gdyż trzeba doliczyć czas na zawiadomienie organizacji o planowanym zwolnieniu oraz na udzielenie przez nią odpowiedzi, czy zgadza się na reprezentowanie pracownika.
W projekcie nowego kodeksu pracy, przygotowywanym przez komisję kodyfikacyjną prawa pracy, zaproponowano rozszerzenie tej procedury. W efekcie jeszcze przed wręczeniem wypowiedzenia firma będzie musiała zawiadomić pracownika o zamiarze rozwiązania umowy oraz wysłuchać go w obecności świadka. Co istotne, od tej reguły mają być wyjątki.
„Przekupienie” pracownika w majestacie prawa – dla mniejszych
Z obowiązku stosowania nowej procedury będą mogli się uwolnić przedsiębiorcy zatrudniający do 10 pracowników. Skorzystają z takiej możliwości, o ile zdecydują się przyznać zwalnianym rekompensatę (quasi-odprawę). Jej wysokość miałaby zależeć od stażu pracy zatrudnionego i wynieść od jednego do trzech miesięcznych wynagrodzeń.
Taka regulacja każe traktować pracodawcę jako oszusta. Ten może bowiem wykupić się od wadliwości swojego postępowania. Mówiąc wprost: od naruszania prawa. To stawia firmę w złym świetle. Zastanawiam się, po co wprowadzać takie regulacje, skoro już teraz można rozwiązywać umowy za porozumieniem stron i proponować rekompensatę - stwierdza prof. Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.
Z kolei eksperci Związku Przedsiębiorców i Pracodawców uważają, że łatwiejszy sposób zwalniania pracowników w małych przedsiębiorstwach oznacza, że zatrudnieni będą objęci mniejszą ochroną praw pracowniczych, co paradoksalnie może wręcz spowodować, że w opinii Polaków zatrudnienie w takich firmach będzie traktowane jako praca drugiej kategorii. Niewykluczone, że przez to wykwalifikowani pracownicy nie będą decydować się na pracę w MŚP, co negatywnie wpłynie na rozwój tego bardzo ważnego dla gospodarki sektora firm - dodają.
Ale to niejedyne zarzuty pod kątem tego rozwiązania. Zdaniem ekspertów większe obawy budzi fakt, że kodeks pracy różnicuje przedsiębiorców. Mniejszym daje uprawnienia, których nie mają duże przedsiębiorstwa. Tymczasem jeśli już różnicować przepisy kodeksu pracy, to bardziej ze względu na status pracownika, a nie wielkość pracodawcy - stwierdza Łukasz Chruściel, partner kierujący biurem kancelarii Raczkowski Paruch w Katowicach. Dodaje jednak, że sama idea wykupu jest ciekawa. W mojej ocenie najlepszym rozwiązaniem byłoby połączenie rozwiązań funkcjonujących w Europie, gdzie przy zwalnianiu nakazuje się podawać powód i stosować okres wypowiedzenia, oraz tych obowiązujących w Stanach Zjednoczonych, gdzie wypowiedzenie może nastąpić bez powodu i natychmiast. Pracownika można by zwolnić bez wskazywania przyczyny, ale z zachowaniem okresu wypowiedzenia. Oczywiście przyczyna zwolnienia nie mogłaby naruszać prawa, np. zwolnienie nie mogłoby nastąpić ze względu na przesłankę dyskryminacyjną – proponuje mecenas Chruściel.
Jego zdaniem nowy przepis w pewnym stopniu łączy obydwa te systemy. Pozwala bowiem nie podawać przyczyny rozstania z pracownikiem, ale w zamian za zaproponowanie rekompensaty. Z drugiej strony budzi mieszane uczucia, bo sugeruje, że można łamać prawo w jego majestacie za odpowiednią zapłatą. Gdy istnieją przyczyny zwolnienia, pracodawca zapewne nie zdecyduje się na odprawę - zauważa. Eksperci zaznaczają również, że nie jest powiedziane, iż małe firmy chętnie będą korzystały z możliwości wykupu. Częstokroć drobny przedsiębiorca będzie wolał przejść całą procedurę, niż wykładać pieniądze, których w małych firmach nie ma za dużo.