To prawie dwukrotnie więcej niż przed rokiem. – Ten wzrost wynika głównie z oswojenia się ze stosunkowo nową formą aktywizacji bezrobotnych. Bo bony na zasiedlenie wprowadzono dopiero w maju 2014 r. Trzeba było czasu, by osoby bez zajęcia przekonały się do nich na zasadzie między innymi naśladownictwa. Bo jeśli znajomym się powiodło dzięki finansowemu wsparciu z urzędu pracy, to część bezrobotnych uznała, że też z tego skorzysta. Powstał efekt śnieżnej kuli – uważa prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Najwięcej bezrobotnych otrzymało bon na zasiedlenie w woj. lubelskim i świętokrzyskim. To dlatego, że te województwa są wśród regionów, w których sytuacja na rynku pracy należy do najtrudniejszych – w woj. lubelskim stopa bezrobocia była w marcu o 1,9 pkt wyższa niż przeciętnie w kraju, a w woj. świętokrzyskim wyższa o 2,7 pkt. Trzecie miejsce w tym rankingu zajmuje woj. mazowieckie – głównie dlatego, że do Warszawy, gdzie bezrobocie wynosi zaledwie 3,4 proc., przyjeżdża wiele osób bez zajęcia z odległych powiatów regionu. Listę zamykają woj. opolskie i woj. lubuskie, ponieważ są to najmniejsze w kraju regiony pod względem liczby ludności i liczby bezrobotnych.
Regionalne zróżnicowanie potwierdzają dyrektorzy powiatowych urzędów pracy.
– Zainteresowanie bonami na zasiedlenie jest w tym roku tak duże, że wyczerpaliśmy już wszystkie środki, jakie mieliśmy na ten cel na cały rok – mówi Danuta Łagożna, dyrektor PUP w Biłgoraju. Takie bony otrzymało 31 osób. Ale chętni wciąż się zgłaszają. – Dlatego czekamy na ewentualne uruchomienie rezerwy ministra pracy na tę formę przeciwdziałania bezrobociu. Jeśli do niej dojdzie, to wystąpimy o dodatkowe pieniądze na bony zasiedleniowe – deklaruje dyrektor Łagożna.
– U nas zainteresowanie bonami na zasiedlenie nie jest nadmierne. Ponadto czasami nie przyznajemy ich osobom, które o nie zabiegają. Na przykład wtedy, gdy ktoś od dawna ma już pracę nagraną i rejestruje się jako osoba bezrobotna tylko po to, aby otrzymać bon, bo już w dniu rejestracji składa wniosek o takie wsparcie – twierdzi Wioletta Tybiszewska, dyrektor PUP w Żaganiu. Podkreśla, że ci, którzy spełniają odpowiednie kryteria, mogą otrzymywać bony, bo urzędowi nie brakuje środków na ten cel.
Od ściany odbijają się natomiast bezrobotni zainteresowani takim wsparciem w PUP w Kwidzynie. – Nie reklamowaliśmy wśród osób bez pracy bonów na zasiedlenie. A tym, którzy o nie pytali, mówiliśmy, że nie będziemy realizować tej usługi z różnych powodów – informuje Jerzy Bartnicki, dyrektor urzędu. Przede wszystkim dlatego, że jego zdaniem powiat nie ma żadnego interesu, by się pozbywać młodych ludzi. – Mamy dość pracy u siebie, choć może gorzej płatnej niż gdzie indziej. Dlaczego zatem mamy płacić za to, że podatnik od nas wyjedzie? Niech płaci ten, do kogo on przyjeżdża – tłumaczy dyrektor Bartnicki.
Bon na zasiedlenie mogą otrzymać z urzędów pracy zarejestrowani bezrobotni w wieku do 30 lat w związku z podjęciem pracy lub działalności gospodarczej w odległości co najmniej 80 km od dotychczasowego miejsca zamieszkania lub czas dojazdu do miejsca pracy i powrotu przekracza łącznie co najmniej 3 godziny dziennie. Wsparcie w ramach bonu może wynieść maksymalnie 200 proc. przeciętnego wynagrodzenia (obecnie ok. 8 tys. zł). Pieniądze te są przeznaczone na pokrycie kosztów zamieszkania związanych z podjęciem zatrudnienia. Aby otrzymać bon, bezrobotny musi spełniać określone warunki. Musi m.in. osiągać wynagrodzenie lub przychód w wysokości co najmniej minimalnego wynagrodzenia i musi podlegać ubezpieczeniu społecznemu. Ponadto w terminie do 8 miesięcy od dnia otrzymania bonu zobowiązany jest do udokumentowania zatrudnienia przez co najmniej 6 miesięcy.