Tytuł magistra na rynku pracy zaczyna znaczyć zbyt mało. Coraz więcej osób i to wcale nie myślących o karierze naukowej, ale raczej o zawodowej decyduje się więc na doktorat. Docenia ich też rynek. Z doktorantami kontakty zawodowe nawiązują przedsiębiorcy i biznes.
Dodatkowe kilka lat nauki i tytuł, który może otwierać drzwi do wysokich rangą stanowisk. Doktorat zwalnia też z egzaminu np. na członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa oraz wskazuje pracodawcy, że ma przed sobą osobę ambitną i pracowitą. Nic więc dziwnego, że przybywa doktorantów. Według ostatnich danych GUS (z 2009 r.) na polskich uczelniach studiowało 1,9 mln osób, a na studiach doktoranckich było 36 tys. osób. Pięć lat wcześniej liczba studentów była na podobnym poziomie, a doktorantów o 3 tys. mniej. W 2000 r. studiowało 1,6 mln osób, a na studiach doktoranckich było ich 25,6 tys. Statystyki nie oddają jednak w pełni skali zjawiska, bo wiele uczelni oferuje podyplomowe studia doktoranckie, które nie są ujmowane w analizach GUS. Liczba studentów podyplomowych w 2009 r. w porównaniu z 2004 r. wzrosła o blisko 50 proc.
– W sytuacji, gdy co roku na rynku pracy pojawia się grupa absolwentów, z której połowa ma tytuł magistra, doktorat stał się wyróżnikiem i wskazówką dla pracodawcy nie tylko pogłębionej wiedzy, ale też pracowitości czy ambicji. Studia doktoranckie nie kojarzą się już jednoznacznie ze zorientowaniem na karierę naukową – mówi Izabela Koryś, dyrektor obserwatorium regionalnych rynków pracy Pracodawców RP.
W kooperację z doktorantami coraz chętniej wchodzą też przedsiębiorcy. Na przełomie kwietnia i maja z krakowską Akademią Górniczą-Hutniczą umowę zawarły trzy znane firmy z branży ceramicznej, które oferują doktorantom współpracę oraz możliwość prowadzenia prac badawczych na terenie firmy. Takich umów uczelnia ma podpisanych o wiele więcej. – Coraz częściej obserwujemy, że badania oraz prace doktorskie dotyczą rozwiązywania problemów, tworzenia nowych strategii produkcji lub ich optymalizacji w konkretnych przedsiębiorstwach – mówi Bartosz Dembiński, rzecznik prasowy AGH.
Reklama
W ciągu 5 ostatnich lat na tej uczelni liczba doktorantów wzrosła o 25 proc. Podobnie jest na kierunkach humanistycznych oraz ekonomicznych. – Od kilku lat wspólnie z PAN oferujemy podyplomowe studia doktoranckie z socjologii, które z roku na rok cieszą się coraz większym zainteresowaniem – mówi prof. Stanisław Mocek, prorektor ds. dydaktycznych Collegium Civitas, który rekrutuje doktorantów. – Studia te wybierają 30-, 40-latkowie o ustabilizowanej sytuacji zawodowej i materialnej, którzy nie tylko realizują ambicje, ale podnoszą także zawodowy prestiż – wskazuje prof. Mocek.
Doktorantów docenia też resort nauki i szkolnictwa wyższego. Od najbliższego roku akademickiego zostaną uruchomione dwa programy. Pierwszy umożliwi 100 najlepszym studentom w kraju otwarcie przewodu doktorskiego już po licencjacie. Drugi da dodatkowe stypendia 30-proc. grupie doktorantów, którzy uzyskają najlepsze wyniki naukowe.
Artur Skiba, dyrektor zarządzający agencji rekrutacyjnej Antal International, zwraca jednak przyszłym doktorom uwagę na to, aby w trakcie studiów zdobywali i rozwijali doświadczenie zawodowe, np. w formie staży. Inaczej może pozostać im jedynie ścieżka kariery naukowej.