W sektorze przedsiębiorstw, czyli firmach, które zatrudniają powyżej dziewięciu osób, pracowało w marcu 5,508 mln osób. To w porównaniu z marcem 2010 r. wzrost o 4,1 proc. – podał wczoraj GUS. Jednak w porównaniu z lutym zatrudnienie w przedsiębiorstwach spadło o niemal 4 tys. To, nie licząc grudniowego niewielkiego wahnięcia, pierwszy spadek od 13 miesięcy. Ekonomiści spodziewali się niewielkiego wzrostu zatrudnienia w porównaniu z lutym i 4,3 proc. rok do roku.
Słabsze były też dane o wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw. Przeciętnie wyniosło ono w marcu 3633 zł. Choć w porównaniu z lutym wzrosło o ponad 6 proc., to przez rok tylko o 4 proc. A to oznacza, że realnie, czyli po odliczeniu inflacji, spadło. Bo ceny w tym okresie poszybowały o 4,3 proc. Eksperci spodziewali się, że wzrost płac będzie na tym samym poziomie.

Winna budowlanka

– Za marcowy spadek zatrudnienia odpowiada sektor budowlany. Co nietypowe w tym miesiącu, odczuł on spadek koniunktury. Było to związane m.in. z mniejszymi zamówieniami i wzrostem cen produktów – mówi Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku. Znaczenie miała też stosunkowo ciężka zima. – Myślę, że w kwietniu sytuacja się zmieni i znów zobaczymy wzrost zatrudnienia nie tylko rok do roku, ale także miesiąc do miesiąca – dodaje.
Reklama
Jest jednak przekonany, że wyczerpały się możliwości takiej dynamiki wzrostu zatrudnienia, z jaką mieliśmy do czynienia w ubiegłym roku, kiedy to miesięcznie w przedsiębiorstwach przybywało po 20 tys. etatów.
– Z osłabieniem dynamiki wzrostu zatrudnienia będziemy mieli do czynienia dopóty, dopóki nie ruszą inwestycje prywatne – tłumaczy.

Konsumpcja słabnie

Wyhamowanie wzrostu zatrudnienia w przedsiębiorstwach odbija się negatywnie na dynamice wzrostu płac. A ta z kolei na konsumpcji, która zdaniem ekonomistów może wyhamować z 4,1 proc. w czwartym kwartale 2010 r. do nawet 3 proc. na koniec tego roku.
– Dane na temat dynamiki wzrostu płac potwierdzają, że inflacja na poziomie 4,3 proc. jest spowodowana czynnikami zewnętrznymi, na które w Polsce nie mamy wpływu – mówi Michał Szymański, partner zarządzający Money Makers.
Uważa, że naciski płacowe spowodowane wysoką inflacją przełożą się na faktyczny wzrost pensji najwcześniej za kilka miesięcy. Ich wysokość będzie zależeć od tego, czy żywność nadal będzie drożała, czy w wakacje zacznie tanieć.
Ekonomiści są zdania, że obecne dane dały gołębiom w Radzie Polityki Pieniężnej bardzo ważne argumenty za pozostawieniem stóp procentowych na niezmienionym poziomie i przesunięciem ewentualnych podwyżek na czerwiec. Wówczas, przynajmniej częściowo, będzie można oszacować, jak na sytuację polskich przedsiębiorstw wpłynęło otwarcie rynku pracy w Niemczech – czy np. wzrosły w związku z tym naciski płacowe i w jakich sektorach.
– Naszym zdaniem dzięki otwarciu rynku pracy za Odrą bezrobocie w Polsce spadnie nawet o 2 pkt proc. – uważa Tomasz Hanczarek, prezes Work Service.
Jego firma szacuje, że zapotrzebowanie na pracowników z Polski sięgnie około 600 tys. osób.
– A to dla naszych przedsiębiorstw oznacza, że oczekiwania wzrostu wynagrodzeń teraz wywołane wysoką inflacją, w kolejnych miesiącach jeszcze się wzmocnią – ocenia Tomasz Hanczarek.