"Zdecydowałam się na trzyletni urlop wychowawczy. Kiedy się skończył - zgodnie z prawem - przyjęto mnie do pracy na wcześniej zajmowane stanowisko. Ale po paru tygodniach zostałam zwolniona, bo szefostwo obawiało się, że nie dam sobie rady. Po pierwsze z technologią, bo firma unowocześniła się. Po drugie - czy będę wystarczająco dyspozycyjna" - żali się Agnieszka, mama trzyletniego Piotrusia.

Reklama

Zwalnianie po urlopach macierzyńskich czy mówienie wprost, by kobieta zapomniała o powrocie do pracy po porodzie - stały się niemal normą. Ale jeśli pójdziemy ze skargą do sądu, jest nadzieja, że wygramy. "Z doświadczenia wiem, że takie sprawy kończą się przywróceniem do pracy, czy wypłatą odszkodowania" - opowiada Sylwia Chutnik, prezes fundacji MaMa. "Nagminne są właśnie "zwolnienia w białych rękawiczkach". Polegają na tym, że pracodawcy, mając świadomość, że nie mogą zwolnić kobiety wracającej z urlopu macierzyńskiego bądź wychowawczego, bo zabrania im tego prawo, zlikwidują po prostu etat czy stanowisko. Inną metodą uprzykrzenia życia młodym matkom jest budowanie negatywnego klimatu wokół nich. Przez cały czas daje się im odczuć, że są gorszymi pracownikami. Często zachowują się tak nie tylko przełożeni, ale także współpracownicy. Jeśli coś zawalą, to winę zrzucają na kobietę z małym dzieckiem" - dodaje Sylwia Chutnik.

Liczby mówią prawdę

Stereotyp, że kobieta z dzieckiem jest mniej dyspozycyjna i całą swoją energię skupia na dziecku, że nie sprosta dotychczasowym zadaniom - działa bez przeszkód. Świadczą o tym liczby. Sondaż przeprowadzony przez portal Pracuj.pl pokazuje, że aż 85 proc. ankietowanych zetknęło się z dyskryminacją kobiet w pracy dlatego, że są lub mogą być matkami, a 44 proc. ta dyskryminacja dotknęła osobiście.

Pierwsze jaskółki

Na szczęście są firmy, dla których młoda matka jest cennym pracownikiem. "Pracodawca zdaje sobie sprawę, że ma pracownika, który zna firmę i nie trzeba tracić czasu na zapoznawanie go z jej działaniem, filozofią, wartościami. Są przekonani, że nadrobienie tego, co zdarzyło się przez trzy lata, jest dużo łatwiejsze dla kogoś, kto wcześniej pracował w firmie, niż przygotowanie nowego pracownika. Zatrudniając nową osobę, nie wiemy, czy sprawdzi się na konkretnym stanowisku. Natomiast wiadomo, jakimi kompetencjami i umiejętnościami dysponuje kobieta, która wróciła po urlopie, i czy podoła zadaniom, które przed nią stoją" - twierdzi Roma Zgłobik z firmy Randstad, zajmującej się doradctwem personalnym.

"Zgłaszając się do nas z prośbą o znalezienie kandydata do pracy, pracodawcy interesują się ich kompetencjami i wiedzą. A jeżeli mają wątpliwości co do kompetencji kandydata, zlecają nam wykonanie testów. Jeśli więc młoda matka stara się o pracę i pracodawca ma wątpliwości, czy ze względu na przerwę w pracy może gorzej radzić sobie np. z zaawansowaną obsługą programów komputerowych, może łatwo udowodnić, że przerwa w pracy nie wpłynęła na jej umiejętności. Pamiętam, jak pewien pracodawca powiedział, że zależy mu na młodych matkach lub paniach, które planują macierzyństwo, ponieważ postrzega je jako osoby lojalne i lepiej zorganizowane" - dodaje Roma Zgłobik. Takie samo zdanie ma Sylwia Chutnik. "Pracodawcy nie doceniają tego że kobieta mocno szanuje swój czas, dlatego że nie może sobie pozwolić na "rozwlekanie" dnia pracy w nieskończoność i pozostawanie dłużej w firmie. Jest bardzo wydajna bo np. do 17. ma przedszkole czy o 16. wychodzi opiekunka od dziecka. Podzielność uwagi, logistyka i zarządzanie czasem, które kojarzą się z pracą, są przez nie wykorzystywane i w pracy, i w domu.

Reklama

Sposób na przetrwanie

Aby zupełnie nie wypaść z rynku pracy, młode matki często godzą pracę z rodzicielstwem. Rezygnują z długich, trzyletnich urlopów wychowawczych i podejmują np. pracę na odległość, przez internet, albo przechodzą na pól etatu. Ale tu może tkwić pułapka: "Gdy kobieta, która przeszła na pół etatu, czy pracuje na podstawie umowy o dzieło, chce ponownie pracować w pełnym wymiarze, często nie ma na to szansy i zostaje ze zmniejszoną pensją" - konkluduje prezes fundacji MaMa.