Po czterech latach obowiązywania podatku od instytucji finansowych budżet ma z niego łącznie 17 mld zł dochodów. Skarb Państwa ma też dodatkową korzyść: ponieważ obligacje skarbowe są wyłączone z podstawy naliczania daniny, to zwiększył się popyt na nie wśród krajowych podmiotów. Zwolennicy zwiększenia udziału polskiego kapitału w sektorze bankowym do plusów zaliczą także – spowodowane spadkiem rentowności sektora (którego przyczyną był również podatek) – wychodzenie z naszego rynku niektórych graczy, co stwarzało okazje do "repolonizacji".

Reklama

Klientom banków podatek jednak nie pomógł. Wprowadzenie go ewidentnie poszerzyło różnicę w oprocentowaniu depozytów i kredytów. To oznacza, że efektywnie na podatek składają się klienci banków. Taki efekt było widać już w momencie wprowadzania podatku, bo oprocentowanie depozytów zostało obniżone - tłumaczy Tomasz Mironczuk, prezes Instytutu Rynku Finansowego. Przy tym Polska i Malta to jedyne kraje unijne, w których w ostatnich pięciu latach doszło do spadku oprocentowania depozytów połączonego ze wzrostem kosztów kredytów.

Nie chcemy, żeby pieniądze zostawały w bankach, ale uważamy, że ze względów stabilnościowych minimum 50 proc. podatku powinno być przeznaczone na budowę siły Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Uważamy też, że wpłaty na BFG i podatek od aktywów powinny być uznawane za koszt uzyskania przychodów - mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Dziś na BFG krajowe banki płacą osobno. Tymczasem w wielu unijnych krajach podatek bankowy to pieniądze "znaczone" – trafiają właśnie do systemów gwarantowania depozytów.

W Polsce - ponieważ ani podatek bankowy, ani składki na fundusz nie są kosztami podatkowymi – średnie efektywne obciążenie CIT w sektorze sięga 27 proc. w miejsce ustawowych 19 proc.

Jutro miną cztery lata od uchwalenia przez Sejm ustawy o podatku od niektórych instytucji finansowych. W tym czasie przyniósł on budżetowi 17 mld zł dochodów. Zapłaciły go przede wszystkim banki, choć obciąża on również towarzystwa ubezpieczeń, większe firmy pożyczkowe czy spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe (w praktyce płaci go jedna, największa kasa). A bardziej precyzyjnie – ich klienci.

Przekonuje o tym porównanie stawek oprocentowania lokat i pożyczek w Polsce i w innych krajach Unii Europejskiej w latach 2019 i 2015 – czyli przed wejściem w życie nowego obciążenia dla polskich banków. Nasz kraj jest jedynym, prócz niewielkiej Malty, w którym wzrost oprocentowania kredytów zbiegł się ze spadkiem stawek depozytowych. Zmiany oficjalnych stóp miały stosunkowo niewielki wpływ na poziom oprocentowania kredytów i pożyczek. W Polsce w tym czasie miała miejsce jedna obniżka – w marcu 2015 r. My na potrzeby porównania stawek policzyliśmy średnie oprocentowanie w całym 2015 r. i w pierwszych 11 miesiącach 2019 r.

Oprocentowanie to nie wszystko. Formuła podatku powoduje zamieszanie na depozytowym rynku międzybankowym w ostatnich dniach miesiąca. Jest niechęć do zawierania jakichkolwiek transakcji, nawet najkrótszych – mówi Tomasz Mironczuk, prezes Instytutu Rynku Finansowego, były szef Banku Gospodarstwa Krajowego i wiceprezes PKO BP. Dzieje się tak, bo jeśli pożyczka jednego banku dla drugiego „przechodzi” przez koniec miesiąca, to od pożyczonej kwoty trzeba zapłacić podatek i transakcja staje się droższa. Podatek był jedną z przyczyn, choć trudno powiedzieć, w jakim stopniu, zaniku instrumentów pochodnych stopy procentowej. I nasz rynek finansowy cofa się w rozwoju. Utrudnia to też zarządzanie ryzykiem. Na przykład powstanie rynku kredytów hipotecznych na stałą stopę procentową stało się co najmniej trudniejsze – dodaje Mironczuk.

Reklama

Jeśli sektor ma być stabilny, polityka regulacyjna musi ulec korekcie

Z podatku bankowego wyłączone są obligacje skarbowe. To wywołało wzrost popytu na te papiery ze strony krajowych instytucji kredytowych, które „wypychają” z rynku inwestorów zagranicznych.

Finansiści powtarzają, że wzrost obciążeń, w którym podatek od aktywów ma kluczowe znaczenie, spowodował zmniejszenie rentowności sektora bankowego. To skłania kolejne zagraniczne grupy bankowe do wychodzenia z naszego rynku – choć ci, którzy go dotąd opuszczali, najczęściej mieli problemy na swoich macierzystych rynkach. „Exity” były okazją do repolonizacji sektora bankowego, czyli zwiększenia udziału w nim krajowego kapitału. Największą taką transakcją było odkupienie udziałów Banku Pekao od włoskiego UniCredit przez Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju. Kolejna może dotyczyć mBanku, wystawionego na sprzedaż przez niemiecki Commerzbank.

Jak wynika z danych Europejskiego Banku Centralnego, jeszcze w 2012 r. polskie banki były na czwartym miejscu w UE pod względem stopy zwrotu z kapitału. Przekraczał on wówczas 10 proc. W 2015 r. nasz sektor był na 9. miejscu, a w 2018 r. – na 19.

Polska bankowość jest najbardziej obciążoną w cywilizowanym świecie: podatek od aktywów, opłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, ponoszenie kosztów restrukturyzacji SKOK-ów, wpłat na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, a także realizacja „sześciopaku” (czyli rozwiązań łagodzących problemy związane z umocnieniem franka na początku 2015 r.) w kredytach walutowych. Na horyzoncie mamy też konieczność wdrożenia regulacji MREL, która będzie się wiązała z koniecznością emisji nowych kategorii instrumentów dłużnych, dla banków droższych niż dotychczasowe, na kwotę co najmniej 50 mld zł – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. To wszystko przekłada się na spadek zatrudnienia w bankach o kilka tysięcy osób i likwidację każdego roku kilkuset placówek. Obciążenia zewnętrzne osiągnęły pułap dwóch trzecich kosztów ogólnego zarządu. Od półtora roku mówimy, że polityka regulacyjna musi ulec korekcie, jeśli sektor ma być stabilny i ma sprostać finansowaniu rozwoju polskiej gospodarki – dodaje.

Podatek stanowi nieco ponad 1 proc. dochodów budżetowych. Najwięcej dał w 2017 r. – 1,24 proc. W kolejnych latach jego udział obniżał się. W 2019 r. (biorąc pod uwagę dane za 11 miesięcy) było to 1,18 proc.

Fiskus przeważnie przegrywa z instytucjami finansowymi w sądach

Wpływy z podatku bankowego mogłyby być zapewne większe, gdyby nie wygrane banków i innych instytucji finansowych w sądach administracyjnych. Te, które zapadły w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, są prawomocne:

  • W wyrokach z 29 stycznia 2019 r. (sygn. akt II FSK 3243/18 oraz II FSK 3087/18) i z 24 kwietnia 2019 r. (II FSK 285/19 oraz II FSK 286/19) NSA orzekł korzystnie dla podmiotów powiązanych. Uznał, że kwota wolna (dla ubezpieczycieli – 2 mld zł sumy wartości aktywów, dla banków – 4 mld zł) dotyczy każdego z podmiotów powiązanych z osobna, jeżeli kontrolę nad nimi sprawuje zagraniczna spółka. Sąd stwierdził, że przepis o kwocie wolnej jest adresowany do podmiotów zależnych lub współzależnych, a zależności nie ma, gdy kontrolę sprawuje zagraniczna spółka (można wówczas mówić o szerzej rozumianym powiązaniu). Fiskus był zdania, że podmioty ubezpieczeniowe są powiązane ze sobą poprzez spółkę zagraniczną i z tego wywodził konieczność sumowania ich aktywów.
  • W wyroku z 19 grudnia 2018 r. (sygn. akt II FSK 948/18) NSA stwierdził, że jeśli bank w trakcie miesiąca zawiadomi Komisję Nadzoru Finansowego o spodziewanej stracie bilansowej (co jest przesłanką do wszczęcia postępowania naprawczego zgodnie z art. 142 prawa bankowego), to jest zwolniony z podatku bankowego już za ten miesiąc (aż do zakończenia realizacji programu postępowania naprawczego). Fiskus uważał, że skoro obowiązek podatkowy powstaje w pierwszym dniu miesiąca, to bank musi zapłacić daninę za ten miesiąc, nawet jeśli w trakcie spełni przesłankę do zwolnienia.
  • W wyroku z 16 lipca 2019 r. (sygn. akt II FSK 2233/17) NSA uznał, że nie jest podatnikiem podatku bankowego firma, która zaprzestała udzielania pożyczek i tylko egzekwuje należności odszkodowawcze wynikające z wypowiedzianych umów kredytu konsumenckiego.
  • Fiskus wygrał natomiast 15 stycznia 2019 r. (sygn. akt II FSK 2400/18), ale tylko z powodów proceduralnych. NSA nie zgodził się z sądem I instancji co do rzekomych błędów popełnionych przy wydaniu interpretacji indywidualnej. Sąd kasacyjny nie orzekł natomiast co do meritum, bo uznał, że było to przedwczesne (również chodziło o kwotę wolną dla podmiotów powiązanych, nad którymi kontrolę sprawuje zagraniczna spółka). NSA uchylił zaskarżony wyrok w całości i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania sądowi I instancji.