Zmiana, którą szykuje Ministerstwo Rozwoju, ma ułatwić kontrole i uszczelnić lukę w VAT. Weszłaby w życie od 2018 r.
Chodzi o gotowy już projekt w sprawie kryteriów i warunków technicznych, którym muszą odpowiadać kasy rejestrujące. Zakłada on, że sprzedawcy nadal będą wydawali klientom paragony papierowe, ale od początku 2018 r. będą musieli mieć nowe kasy z wbudowaną opcją, która pozwoli automatycznie, online przesyłać fiskusowi wszystkie dane o zawartych transakcjach. Koniec więc ze zrywaniem transakcji po odejściu klienta od stoiska, co wciąż jest jednym ze sposobów na zaniżanie obrotów.
Co więcej, ewidencja z kas fiskalnych będzie musiała być powiązana ze strukturami logicznymi jednolitego pliku kontrolnego (JPK).
Innym rozwiązaniem może być wyposażenie dotychczasowych, dziś działających urządzeń w specjalne interfejsy do przesyłu danych.
Projekt już podzielił przedsiębiorców, nie wszyscy są zadowoleni z planowanych zmian. W ich wyniku sprzedawcy muszą mieć bowiem nie tylko nowoczesną kasę, lecz także dobre połączenie internetowe. A to może być kłopot dla sklepikarzy w małych miejscowościach, które mają ograniczony dostęp do sieci.
Eksperci przestrzegają, że data 1 stycznia 2018 r. to zdecydowanie zbyt mało czasu na wprowadzenie nowych rozwiązań. Twierdzą, że przy tak dużym zapotrzebowaniu na kasy fiskalne producenci tych urządzeń mogą zwyczajnie nie zdążyć.
Resort rozwoju przekonuje jednak, że wprowadzenie dodatkowych wymagań dla kas jest konieczne, jeżeli chcemy uszczelniać system podatkowy i walczyć z szarą strefą (z danych GUS wynika, że w latach 2009–2012 wynosiła ona od 12,6 do 14,5 proc. PKB). Powołuje się na doświadczenia Węgier, Słowenii i Bułgarii, które wprowadziły podobne rozwiązania i odniosły sukces. Przykładowo w Słowenii odnotowano wzrost deklarowanych obrotów o 5,7 proc., a wpływów z VAT o 4,6 proc.
Zdaniem Wacława Szarego, prezesa firmy informatycznej Opteam, kierunek zmian jest słuszny. – Urzędnicy będą mogli łatwiej wyłapać te sklepy, które nie rejestrują sprzedaży i wykazują obroty dużo niższe niż inne placówki tuż obok. Może to być sygnał dla fiskusa, że warto się sprawie przyjrzeć i wysłać do firmy kontrolę – wyjaśnia ekspert.