Od 18 maja obowiązuje ukraińska ustawa o mobilizacji. Wszyscy poborowi w wieku 18–60 lat, w tym przebywający za granicą, muszą zaktualizować swoje dane (adres, e-mail, numer telefonu) do 17 lipca 2024 r. Ma to ułatwić ewentualne powoływanie mężczyzn do wojska - czytamy w DGP.

Reklama

Polskie firmy obawiają się więc utraty pracowników. – Scenariusz odpływu wielu Ukraińców, pracujących teraz w Polsce, staje się realny – przyznaje w rozmowie z DGP Joanna Biederman, dyrektor ds. personelu transgranicznego w Randstad Polska. Zdaniem pracodawców wprowadzenie nowych obowiązków może przyspieszyć migrację przebywających w Polsce pracowników na zachód Europy. Na przykład do Niemiec, z których Ukraińcy mający pracę i pozwolenie na pobyt nie będą musieli wyjeżdżać z powodu nowych przepisów mobilizacyjnych.

Najbardziej obawiają się przedsiębiorstwa z branży produkcyjnej, logistycznej i budowlanej. Ale także branże HoReCa (hotele, restauracje i catering) oraz turystyczna i rolnicza.

Pracodawcy zapewniają, że nie zamierzają zwalniać osób, które nie będą miały już ważnych dokumentów i będą musiały ubiegać się o nie na Ukrainie - pisze Patrycja Otto.

Pracodawcy zatrudniający pracowników objętych czasową ochroną, ale bez ważnych dokumentów, nie narażają się na żadne konsekwencje. Co innego, gdy pracownik z Ukrainy utracił ochronę czasową albo nigdy jej nie miał, bo przybył do kraju przed wybuchem wojny w Ukrainie. Do tego nie ma ważnych dokumentów pobytowych. Wtedy pracodawca naraża się na to, że podczas kontroli inspekcji pracy zostanie ukarany za nielegalne zatrudnianie karą finansową, która może wynieść do 30 tys.

Więcej na temat Ukraińców na rynku pracy przeczytasz w artykule pod tytułem "Firmy boją się odpływu Ukraińców" autorstwa Patrycji Otto w Dzienniku Gazecie Prawnej>>>