Z jednej strony pojawiają się sygnały, że mają pojawić się zupełnie nowe destynacje niż dotychczas, co miałoby zapewnić rozwój radomskiemu lotnisku. Z drugiej mówi się o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego, co z kolei może oznaczać jego degradację.

Reklama

W pierwszym wariancie Radom miałby być lotniskiem wspomagającym rozbudowany port Chopina. W ofercie mogłyby znaleźć się kierunki rzadkie i przesiadkowe, ale i takie, które odciążyłyby warszawskie lotnisko. Druga opcja opisuje zmianę charakteru portu na terminal typu cargo lub lotniczą bazę wojskową.

Pracownicy z radomskiego portu w rozmowie z Radiem ZET dzielą się swoimi obawami.

Problem w tym, że bardzo trudno ożywić lotnisko, które w ogóle nie powinno było powstać – mówi anonimowo jedna z osób i dodaje, że coraz częściej słychać, iż bez względu na to, która formuła wygra, lotnisko z czasem przestanie być cywilnym.

Wygra opcja cargo lub wojskowa. Takie chodzą słuchy. Zwłaszcza w kontekście coraz bardziej napiętej sytuacji w Rosji i w Ukrainie zaznacza rozmówca Radia ZET zatrudniony w służbach ochrony lotniska.

Reklama

To oczywiście zupełnie przeformułuje naszą pracę. Wiele osób nie będzie już potrzebnych – dodaje.

Właśnie te pogłoski i doniesienia wywołują na lotnisku powszechny dosyć strach. Większość osób zatrudnionych przy sprzątaniu oraz w usługach na lotnisku jest przekonana, że w Radomiu port cywilny jest potrzebny, bo miał być lekarstwem na bezrobocie w regionie. Nie da się ukryć, że terminal jest przygotowany na przyjęcie nawet trzech milionów pasażerów rocznie z możliwością rozbudowy do dziewięciu milionów. Kolejne proponowane kierunki wydają się jednak nietrafione. To głównie loty wakacyjne i czarterowe, w większości za drogie na kieszeń przeciętnego mieszkańca Radomia, co podkreślają rozmówcy Radia ZET.

Reklama

Sposobem na zwiększenie obrotów samego lotniska, ale i na ożywienie lokalnej gospodarki, mogłyby być rejsy emigracyjne.

Mam syna w Danii. Musi zawsze jechać do Warszawy na samolot – mówi Radiu ZET jedna z mieszkanek Radomia. – Tam, gdzie pracujemy, na przykład do Irlandii, do Niemiec, Belgii, Norwegii – wyliczają mieszkańcy. – Tu nie ma też tanich lotów. Są tu tylko oferty biur podróży lub drogi LOT. Bardziej opłaca mi się lecieć z Krakowa niż stąd – dodaje radomianin, który przekonuje, że w zasadzie lotnisko typu cargo nie jest złym rozwiązaniem, żeby pobudzić zainteresowanie regionem.