Politico przypomina o słowach Tuska, które miały uspokoić protestujących rolników, że rozważy wprowadzenie przepisów zakazujących importu z Rosji i Białorusi, ponieważ podobnie jak ukraińskie towary destabilizują one rynek polski i unijny. Potem - przypomina Politico - wycofał się z tego pomysłu, argumentując, że zamiast tego będzie dążył do wprowadzenia ogólnounijnego zakazu.
Rośnie przepaść między Warszawą a Kijowem
"Eksperci i społeczność międzynarodowa zastanawiają się, czy naprawdę wie, jak stłumić niepokoje rolników - czy też tylko dolewa oliwy do ognia" - ocenia portal. Jak dodają Bartosz Brzeziński i Veronika Melkozerova, autorzy artykułu, gniew rolników pogłębił przepaść między Warszawą a Kijowem.
Politico ocenia, że jedynym zwycięzcą wojny handlowej między dwoma sojusznikami jest prezydent Rosji Władimir Putin, który projektuje potęgę Rosji jako wiodącego eksportera zboża na świecie i wykorzystuje ją do izolowania Ukrainy.
Trudna żonglerka
Mimo obowiązującego zakazu importu ukraińskiego zboża, polscy rolnicy od końca ubiegłego roku blokują przejścia graniczne, przekonani, że do kraju wciąż wjeżdżają towary od ich wschodniego sąsiada. Ich postulaty to koniec Europejskiego Zielonego Ładu i wstrzymanie importu produktów rolnych z Ukrainy.
Tusk - ocenia portal - żongluje delikatnymi rozmowami w koalicji rządzącej i negocjacjami z UE, jednocześnie przygotowując się do wyborów samorządowych, w których głosowanie na wsi będzie miało kluczowe znaczenie.
Rosja - twierdzi portal - wykorzystuje swój ogromny eksport do obniżania międzynarodowych cen zbóż, co z kolei powoduje, że ceny w UE spadły do najniższego poziomu od 2020 r. To sprawiło, że polskim rolnikom mniej opłaca się sprzedawać własne zboże. Zamiast jednak obwiniać Moskwę, skierowali swój gniew na Kijów.