Do końca przyszłego roku zatrudnienie w administracji ma być mniejsze o 10 proc. i tańsze o 8 proc. - wynika z rządowego projektu ustawy, do którego dotarła "Rzeczpospolita". Według szacunków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pracę może stracić ok. 31 tys. z ponad 358 tys. obecnie zatrudnionych. Na racjonalizacji zatrudnień rząd planuje zaoszczędzić 0,27-0,43 mld zł w przyszłym roku, ok. 1,26 mld w 2011 i ok. 1,2 mld w 2012 roku.
Redukcja etatów ma dotyczyć zatrudnionych w administracji rządowej, ZUS, KRUS, NFZ, agencjach rządowych i innych funduszach celowych. Plan nie dotyczy natomiast samorządów. Według "Rz", projekt ustawy został właśnie przesłany do konsultacji społecznych.
>>> Fiskus cię nie skontroluje, bo nie ma za co
Rząd planuje ponadto zamrożenie - do końca 2011 roku - funduszu wynagrodzeń w administracji na poziomie 92 proc. tegorocznego funduszu. Zastrzega jednak, że nie oznacza to automatycznego zamrożenia płac dla wszystkich, a jedynie "manewrowanie" w granicach proponowanego zapisu. Szefowie urzędów objętych planem mają czas do 1 lutego, by przekazać premierowi informację o pełnym zatrudnieniu, wysokości funduszu płac i liczbie pracowników "objętych programem racjonalizacji".
>>> Pensje urzędników rosną w najszybszym tempie
Eksperci nie negują sensu reformy, ale mają jednak pewne wątpliwości. "Przegląd w administracji jest konieczny i idea raportowania jest słuszna, szkoda tylko, że został zastosowany jeden wskaźnik – 10-proc. zmniejszenia zatrudnienia" uważa prof. Jerzy Regulski, ekspert zajmujący się administracją. Jego zdaniem potrzebne jest dodatkowo zmniejszenie liczby agencji i zlikwidowanie gospodarstw pomocniczych. "Ale nie można ciąć automatycznie, bo może na tym stracić obsługa mieszkańców i firm" zastrzega.