Założenia 35-godzinnego tygodnia pracy
Propozycja Lewicy zakłada stopniowe skracanie tygodnia pracy. "Zaczniemy od skrócenia o 2 godziny w tygodniu, potem - o 5 godzin" - ogłosił podczas niedawnej konwencji Włodzimierz Czarzasty. Krótszy tydzień pracy miałby obowiązywać przy tej samej płacy.
"Pomysł skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin ma poparcie central związkowych: Konfederacji Pracy i Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. W ostatnim czasie wsparcie dla koncepcji krótszego tygodnia pracy przyszło z dość nieoczekiwanej strony - Donalda Tuska. Liczymy, że przewodniczący PO poprze naszą ustawę i przekona swoich parlamentarzystów do głosowania “za”, kiedy ustawa trafi do laski marszałkowskiej"- mówił Adrian Zandberg, podczas składnia projektu ustawy rok temu.
Potrzebę zmian Lewica uzasadnia m.in. takimi danymi: według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju polscy pracownicy pracują przeciętnie 1830 godzin w roku, co stanowi szósty najwyższy wynik wśród wszystkich państw OECD i drugi najwyższy wśród państw europejskich.
"W Polsce mamy istną epidemię chorób związanych z przepracowaniem, takich jak choroby układu krążenia, problemy z kręgosłupem czy depresja. Co trzeci polski pracownik umysłowy czuje się wypalony zawodowo. To wszystko wpływa na wydajność pracowników, na koszty leczenia i na całą gospodarkę” - przekonywał Bartosz Grucela z Lewicy.
Krótszy tydzień pracy. Propozycje polityków, a realia
Co na to eksperci? Podkreślają, że czym innym jest wprowadzanie krótszego czasu pracy w poszczególnych firmach, a czym innym zmiana przepisów w całym kraju. Niektóre branże mogą sobie pozwolić na takie rozwiązania już teraz, ale by wprowadzić je dla wszystkich potrzeba czasu i wypracowania systemowych rozwiązań. Nie powinno być tak, że jedni będą pracować krócej, a inni nie. Na razie w Polsce szeroka dyskusja o skróceniu godzin pracy nawet się jeszcze nie zaczęła.
"Gospodarka nie jest na to gotowa. Potrzeba na to lat"
Zdaniem dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek, ekonomistki z Uniwersytetu Warszawskiego w przyszłości liczba godzin pracy w tygodniu na pewno będzie malała, ale musi to być rozłożone w czasie.
"Patrząc tu i teraz wydaje się to bardzo trudne dla gospodarki. To jest około 12 proc. mniej czasu pracy dla każdego. O tyle będzie musiało wzrosnąć zatrudnienie. Pytanie skąd wziąć ludzi. Mamy niskie bezrobocie, a ludzi na rynku pracy będzie jeszcze ubywać. Można mówić o migracji, zwiększeniu aktywności zawodowej niepracujących, a także zachęcić do pracy ludzi w wieku okołoemerytalnym. Można oczywiście w pewnych obszarach zwiększyć również efektywność pracy, ale tego nie da się zrobić szybko" - tłumaczy Starczewska-Krzysztoszek.
Zdaniem ekspertki potrzebnych jest wiele zmian regulacyjnych i zdecydowane zwiększenie nakładów na inwestycje.
"Inwestycje, które będą podnosić produktywność, wydajność pracy, które będą również zastępować ludzi, a ludzie będą musieli wtedy mieć wyższe kwalifikacje, kompetencje. To wszystko wymaga czasu. Dziś kompletnie gospodarka nie jest na to gotowa. Potrzeba na to lat. Trzeba pobudzić gospodarkę, proces inwestycyjny. Ostatnio takich działań nie było” - dodaje dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
35-godzinny tydzień pracy w Polsce? We Francji już działa
Zdaniem Dominika Owczarka, dyrektora Programu Polityki Społecznej w Instytucie Spraw Publicznych, rozwiązanie jest w Europie już dobrze znane i warte rozważenia w Polsce.
"35-godzinny tydzień pracy został wprowadzony we Francji ponad dwie dekady temu. Liczne badania oceniające efekty pokazały, że zmiana przyniosła szereg korzyści. Pozwoliło na większą równowagę między życiem prywatnym i pracą. Ten aspekt dotyczy przede wszystkim kobiet. Przestały one zatrudniać się w niepełnym wymiarze czasu. Mogły pracować już pełnowymiarowo i otrzymywać pełne wynagrodzenie. Był tam jednak aspekt porozumienia, że płace zostaną utrzymane, ale pracownicy przez zdefiniowany okres nie będą domagać się podwyżek. Związki zawodowe przyjęły więc na siebie pewien obowiązek" - ocenia ekspert.
Propozycja to dopiero punkt wyjścia do szerokiej dyskusji potrzebnej w Polsce. Niezbędna jest współpraca różnych sił parlamentarnych.
"Dialog jest tu absolutnie kluczowy i pewien pakt społeczny. Obecnie mamy do czynienia z ogromną rozbieżnością. Związki zawodowe popierają propozycję, pracodawcy nie chcą o niej słyszeć" - dodaje Dominik Owczarek.
Perspektywa pracodawców i prawo pracy
Skrócenie tygodnia pracy wymagałoby nie tylko przemodelowania Kodeksu pracy - ocenia mec. Eliza Kuna, adwokat, ekspert prawa pracy.
"Z perspektywy funkcjonowania urzędów państwowych, sądów, sfery budżetowej jest ryzyko, że to sparaliżowałoby system funkcjonowania sfery publicznej w Polsce. Już teraz usługi publiczne w dużej mierze niedomagają, są opóźnione. Można wziąć pod uwagę na przykład sądownictwo. Na wyznaczenie terminu rozprawy w Warszawie czeka się rok albo dwa. Zwiększenie zaległości wyniosłoby kolejnych kilka miesięcy" - mówi.
Niezbędne byłoby wypracowanie rozwiązań wspierających przedsiębiorców. "Taka zmiana mogłaby ucieszyć pracowników, ale ona ostatecznie przerzuci problem zmagania się z tym na pracodawcę. Będzie on stał przed dylematem jak wypełnić wakaty" - dodaje prawniczka.