W obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainę i sankcji na import paliw kopalnych ze Wschodu nasi zachodni sąsiedzi w pośpiechu rozbudowywali infrastrukturę importową dla skroplonego gazu ziemnego. Terminale, które miały zastąpić gazociągi Nord Stream i Nord Stream 2, pracują jednak na bardzo wolnych obrotach. Chociaż Polska buduje swoje jednostki wolniej, to wykorzystuje je bardziej efektywnie.
Z danych Bundesnetz agentur (Federalna Agencja Sieci) wynika, że po mniej więcej sześciu miesiącach od uruchomienia terminale LNG odpowiadają jedynie za ułamek niemieckiego importu gazu. W pierwszej połowie 2023 r. nasi zachodni sąsiedzi sprowadzili łącznie ok. 526 TWh gazu, z czego prawie połowę z Norwegii. 33,8 TWh pochodziło z trzech terminali LNG w Wilhelmshaven, Brunsbüttel i Lubmin. Jest to zaledwie 6,4 proc. ogólnokrajowego zapotrzebowania. Głównym dostawcą LNG do Niemiec są Stany Zjednoczone.