p
Menedżerowie Societe Generale, w tym szef banku Daniel Bouton, otrzymali opcje na akcje banku. W piątek sekretarz generalny partii UMP Xavier Bertrand uznał, jak podaje agencja AFP, że wypłata tego bonusu jest "trochę dziwna" i zażądał wyjaśnień w sprawie kryteriów przyznania opcji.
"Societe Generale to mój bank i jak każdy klient chciałbym wiedzieć, o co chodzi" - powiedział Bertrand w telewizji Canal+. Zwrócił przy tym uwagę, że przyznanie premiowych opcji miało miejsce w banku, który "nawet nie umiał zauważyć kogoś, kto zdefraudował 4,9 mld euro". To uwaga dotycząca afery Jerome Kerviela, maklera SocGen.
"A poza tym ten bank powinien dawać dobry przykład, jak wszystkie banki, którym udzielono pomocy" - powiedział Bertrand.
Komentarze polityczne zaczęły się dwa dni po ujawnieniu decyzji władz banku. Ta zaś miała miejsce 9 marca. 320 tys. opcji na akcje ma trafić do czterech menedżerów banku. Siedmioletnie opcje, o wartości wykonania 24,45 euro, będą mogły być zrealizowane dopiero za trzy lata, bez możliwości odsprzedaży tak uzyskanych akcji przez cztery lata.
Interweniuje także francuski rząd. Rzecznik prasowy rządu Luc Chatel powiedział w wywiadzie dla Europe 1, że kiedy usłyszał o sprawie, uznał to za "nieprzyzwoite", ponieważ w obecnym kontekście "każdy partner społeczny powinien przekazywać konstruktywne informacje" - cytują Les Echos.
Jeszcze w październiku ubiegłego roku francuskie organizacje pracodawców - Medef i Afep - przyjęły zasady kodeksu etycznego w sprawie wynagrodzeń i łączenia stanowisk przez szefów firm.W styczniu prawie wszystkie francuskie spółki giełdowe przyjęły ten kodeks.
Zaś, jak mówi Luc Chatel, zgodnie z kodeksem, firmy powinny brać pod uwagę "otoczenie ekonomiczne w danym momencie" oraz interesy pracowników.
Jak poinformował Bloomberg, kilka godzin po porannych wypowiedziach francuskich polityków, bank Societe Generale poinformował, że obdarowani opcjami menedżerowie zobowiązali się, że nie będą wykonywać posiadanych opcji tak długo, jak długo bank otrzymuje rządową pomoc.