Ekspert przypomniał niedawne ostrzeżenie lidera opozycyjnej Partii Pracy Keira Starmera, że jeśli tempo wzrostu od 2010 roku się utrzyma - w Polsce wynosi ono średnio 3,6 proc. rocznie, w Wielkiej Brytanii 0,5 proc. - to do 2030 roku przeciętny mieszkaniec Polski będzie bogatszy od swojego brytyjskiego odpowiednika.

Reklama

Griffiths przekonuje, że aby brytyjska gospodarka się rozwijała, pilnie potrzebuje polityki, w której priorytetem jest spontaniczna, oddolna działalność gospodarcza, a nie odgórna interwencja państwa, lecz gotowości do czegoś takiego Starmer nie wykazuje. Zapowiedział on bowiem poparcie dla podwyżki podatku od osób prawnych do 25 proc., podczas gdy Polska nie ma zamiaru porzucać swojej 19-procentowej stawki.

Autor podkreśla, że Wielka Brytania musi zrobić więcej, aby stać się atrakcyjnym miejscem dla inwestycji zagranicznych i brytyjskich przedsiębiorców, zwłaszcza że kraje takie jak Polska i Irlandia zamierzają utrzymać konkurencyjne stawki podatku od osób prawnych.

Reklama

Podobnie lider Partii Pracy przewodził w zeszłym roku chórowi krytyki za obniżenie górnej stawki podatku dochodowego do 40 proc. Jeśli myślał, że ta propozycja jest radykalna, to 32-procentowa górna stawka w Polsce może spowodować, że mu buty pospadają z nóg. Chociaż Starmer poparł obniżenie podstawowej stawki podatkowej o 1 punkt proc. do 19 proc., to i tak jest to dalekie od polskiej 12-procentowej stawki od dochodów poniżej 120 000 złotych (22 400 funtów) - pisze Griffiths.

Konkurencyjne stawki podatkowe w Polsce są uzupełniane przez jej czołową pozycję wśród wszystkich krajów pod względem łatwości prowadzenia działalności gospodarczej za granicą. Zamiast naśladować Polaków i obiecywać wykorzystanie nowych możliwości wolnego handlu, Starmer - podobnie jak rząd Sunaka - dogmatycznie upiera się, że brytyjski przemysł powinien być chroniony w przyszłych negocjacjach handlowych. To tylko przeszkadza Brytyjczykom w korzystaniu z łatwości handlu transgranicznego, która była kluczową cechą polskiego wzrostu - przekonuje.

Reklama

Ekspert zwraca uwagę, że obietnice Starmera dodatkowych wydatków budżetowych na czystą energię, szkoły i służbę zdrowia jeszcze pogorszy brytyjski stosunek długu publicznego do PKB, który już teraz przekracza 85 proc. i jest prawie dwa razy wyższy niż w Polsce.

Griffiths zaznacza, że przedstawianie Polski jako pewnego rodzaju liberalnej utopii byłoby niedokładne, bo skazą na tym wizerunku są prawa osób LGBTQ+ i niezawisłość sądów, ponadto system podatkowy jest zbyt skomplikowany, a trzeba też pamiętać o znacznych inwestycjach ze strony UE, których w Wielkiej Brytanii nie ma, "tym niemniej jeśli chcemy zapoczątkować nasz własny cud gospodarczy, musimy nauczyć się od Polski przyjaznego podejścia do inwestycji zagranicznych i krajowych".

Podczas gdy polscy pracownicy od dawna szukają możliwości ekonomicznych w Wielkiej Brytanii, wkrótce możemy zobaczyć pozbawioną szans brytyjską młodzież ciągnącą do polskiej tętniącej życiem gospodarki, niższych kosztów życia i mniej uciążliwych stawek podatkowych. Starmer ma rację podkreślając szybki rozwój Polski, ale jeśli jego wizja ma naśladować naszych wschodnioeuropejskich przyjaciół, musi zapewnić politykę, która będzie do niej pasować. Oznacza to nasz własny kurs terapii szokowej, taki, który zmniejsza rozmiar i zakres rządu i pozwala jednostkom na rozkwit - konkluduje Griffiths.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński