Podczas wojny w Ukrainie działania zbrojne mają miejsce oczywiście nad Dnieprem, jednak nie mniej ważny jest drugi front – gospodarczy – przebiegający już przez całą Europę. Głównie przez kraje Europy Środkowej i Wschodniej, które odczuwają skutki gospodarczego starcia Zachodu z Kremlem.
Moskwa miała nadzieję, że Europa udusi się własnymi sankcjami, co wpłynie na skłonność jej społeczeństw do pomocy Ukrainie. Kreml zresztą nie był bierny – wdrożył działania odwetowe, takie jak konieczność opłaty za gaz w rublach czy udawana modernizacja gazociągów (i wyłączanie ich przy okazji). Późnym latem i jesienią prognozy dla Europy nie były optymistyczne – ceny gazu szybowały, a na horyzoncie rysowało się ryzyko głębokiej recesji. Gdyby tamte czarne scenariusze się spełniły, to wsparcie dla Ukrainy stanęłoby pod znakiem zapytania. Tak jak i losy Kijowa w perspektywie rozpoczynającej się właśnie zimowej ofensywy Rosjan w Donbasie. Na razie Ukraina skutecznie się broni, a Rosja ponosi gigantyczne straty, tak jak podczas ataku pod Wuhłedarem. Na szczęście Europa równie skutecznie broni się przed skutkami kryzysu energetycznego.

CZYTAJ WIĘCEJ W E-DGP>>>

Reklama