Prawo do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału w przypadku unieważnienia umowy kredytowej ma konsument, ale nie bank – taką opinię przedstawił w czwartek rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Finalny wyrok – zwykle wyroki są zgodne z opinią rzecznika – ma zapaść w październiku br.
- Interpretacja rzecznika TSUE grozi poważnym kryzysem makroekonomicznym, ponieważ zgodnie z szacunkami KNF takie rozwiązanie to (koszt – red.) ponad 200 mld zł, które miejmy świadomość musieliby zapłacić wszyscy podatnicy. Kilka banków znalazłoby się w bardzo trudnej sytuacji i musiałoby być ratowane naszymi pieniędzmi – powiedział w czwartek Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
- Zakładam, że rząd i KNF przeanalizują te wypowiedzi rzecznika TSUE i zastanowią się jakie rozwiązanie jest możliwe, by zapobiec takiemu kryzysowi – dodał Borys.
Przepisy dyrektywy 93/13 dotyczącej ochrony praw konsumentów należy interpretować w ten sposób, że nie stoją na przeszkodzie wykładni sądu krajowego, zgodnie z którą w przypadku uznania, że umowa kredytu zawarta przez konsumenta i bank jest od początku nieważna z powodu zawarcia w niej nieuczciwych warunków umownych, konsument oprócz zwrotu pieniędzy zapłaconych na podstawie tej umowy oraz zapłaty odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty, może w następstwie takiego uznania domagać się od banku także dodatkowych świadczeń – stwierdził rzecznik.
Do sądu krajowego należy ustalenie w świetle prawa krajowego, czy konsumenci mają prawo dochodzić tego rodzaju roszczeń a jeżeli tak jest, rozstrzygnięcie o ich zasadności – dodał.
- To przede wszystkim sprzeczne z zasadą sprawiedliwości społecznej, bo nie ma uzasadnienia dla tego by kredytobiorcy frankowi, zwłaszcza, że zwykle są to osoby o wyższych dochodach, byli w lepszej sytuacji niż kredytobiorcy złotowi, a według takiej interpretacji tak by się stało. Rozwiązaniem jest zrównanie kredytobiorców w ich prawach, czyli by doszło do przewalutowania kredytów przy założeniu jakby był to kredyt złotowy. Taka była propozycja KNF – dodał szef PFR.
- Koszty takiego rozwiązania byłyby do udźwignięcia przez sektor bankowy, który zgromadził wystarczające bufory na taki cel. Obroniłoby to bezpieczeństwo systemu finansowego – podkreślił Borys.