I ani jedni, ani drudzy nie mają absolutnej racji. Przeciwnie: obie frakcje dysponują całym zestawem dobrych i mocnych argumentów na poparcie swojej tezy. W ostatnich latach było tak, że „antyzadłużeniowi” znajdowali się w defensywie. Może to i dobrze, bo z nimi u sterów pandemia dałaby nam w kość dużo mocniej. Teraz – w obliczu kryzysu inflacyjnego i energetycznego – wygląda jednak na to, że przeciwnicy długu wrócą do wielkiej gry. Oni już po nas idą.
Zapowiedzią tego powrotu może być choćby nowy tekst ekonomistów Lorenza Codogno (London School of Economics) i Giancarla Corsettiego (Instytut Europejski we Florencji). Piszą oni o nowych perspektywach dla długu publicznego, z którymi rządy będą musiały się mierzyć w nadchodzących miesiącach. Zwracają uwagę, że trwająca od kilku miesięcy seria podwyżek stóp procentowych najważniejszych banków centralnych kończy czas „taniego pieniądza”.