Policja federalna kończy misję badania ataku sabotażowego na gazociąg Nord Stream na Morzu Bałtyckim – podał w czwartek wieczorem portal tygodnika „Spiegel”.
Wielozadaniowy okręt marynarki wojennej Mittelgrund jest już w drodze powrotnej do portu macierzystego. Okręt Dillingen do poszukiwania min, dzięki któremu przeprowadzono w czwartek podwodne śledztwo w pobliżu uszkodzeń rurociągu, także obiera kurs na Niemcy – opisuje „Spiegel”.
Prowadząca śledztwo policja federalna w ubiegłym tygodniu zwróciła się do Bundeswehry o pomoc. Skupiła się na dwóch wyciekach w rejonie Bornholmu. „Wyposażony w kamery i inne czujniki podwodny dron Sea Cat zrobił zdjęcia uszkodzonego rurociągu” – dodaje „Spiegel”.
Zdjęcia te uznano za wystarczające, zostaną one teraz poddane analizie ekspertów. Uznano, że ze względu na głębokość (70 m) do zbadania uszkodzeń nie zostaną wysłani nurkowie policyjni. - Badania podwodne nie były łatwe. W pierwszych dniach silny prąd wyrzucił dużo piasku na dno morskie, niwecząc pracę śledczych – informuje gazeta.
26 września sejsmografy odnotowały kilka potężnych eksplozji w miejscu przebiegu dwóch nitek gazociągu Nord Stream. Po wybuchach gaz wyciekał na powierzchnię z trzech miejsc.
Ze względu na złożoność ataku założono, że sprawcą może być państwo. Spekuluje się, że to sama Rosja zniszczyła rurociąg. Moskwa temu zaprzecza – przypomina „Spiegel”.
Ze względu na szczególne znaczenie sprawy, postępowanie przygotowawcze rozpoczęła niemiecka prokuratura federalna. Akt sabotażu uznano za „poważny, brutalny atak na dostawy energii, który może wpłynąć na bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne RFN”. Prokuratura kładzie nacisk na aspekt „celowego spowodowania eksplozji za pomocą materiałów wybuchowych” i „sabotażu przeciwko państwu”.