Jak to bywa podczas takich spotkań, witał mnie niewielki tłumek, a właściwie grupka, jak rozumiem naszych politycznych przeciwników, i bardzo łagodni, bo często przeklinają i jakieś obrzydliwości wygadują, a tu tylko proste było +precz z Kaczorem dyktatorem+. Niby nic, ale warto się zastanowić nad kłamstwem w życiu publicznym – przekonywał lider PiS po dotarciu na spotkanie z mieszkańcami Kołobrzegu w Marine Hotelu.

Reklama

Jego zdaniem "wmawia się społeczeństwu, że w Polsce jest dyktatura, jeszcze do tego dyktatura jednostki".

Ale ci sami, którzy mówią o dyktaturze, mówią o swoim rychłym zwycięstwie wyborczym, no i każdy, kto wie, co się dzieje w naszym kraju, wie, że działa opozycja i mają przewagę media opozycyjne, bardzo ostre opozycyjne, wie, że samorządy w wielkiej części są innej opcji niż władza i bardzo często, a wydaje mi się, że tak jest właśnie w tym mieście, niekiedy bardzo źle nastawione do tej władzy – opisywał.

Reklama

Polemizując z takimi podglądami, Kaczyński pytał zebranych, "co to za dyktatura i w jakiej dyktaturze w dziejach świata coś takiego byłoby możliwe, bo gdyby tacy ludzie znaleźli się w prawdziwej dyktaturze, to natychmiast by ich zamknięto i gdyby tylko trochę czasu spędzili w więzieniach, to byśmy byli szczęśliwi, bo być może z takich więzień nigdy by nie wyszli".

Reklama

Kontynuując rozważania, Kaczyński zastanawiał się, "skąd to kłamstwo się bierze i w jaki sposób działa". Gdy zebrani podpowiadali mu, że bierze się to +z TVN+, odparł: "TVN to jest oczywiście środek rozpowszechniana tego kłamstwa, ale to jest sprawa nieco głębsza, bo mająca swoją tradycję. A tutaj trzeba spojrzeć na lewo, trzeba spojrzeć na lewo, to znaczy w stronę lewicy" – oświadczył.

Wtedy, jak przypomniał, Józef Stalin bądź jeden z jego doradców wymyślił w latach '30, że "jeżeli ktoś nie jest komunistą albo przynajmniej nie wspiera komunistów, to jest wtedy faszystą, a jak jest faszystą, to oczywiście dąży do dyktatury albo już tym dyktatorem jest".

I tak zaczęto głosić, i niemała część grup wykształconych w Europie, to w Polsce także miało miejsce, tego rodzaju tezę przyjęło po wojnie. Natomiast partie, które wprowadzały tu jedną z najokrutniejszych w dziejach dyktaturę komunistyczną nazywały się demokratycznymi – przypominał.

Jego zdaniem, taki sposób myślenia wykorzystywany jest przeciwko niemu, gdyż "skoro tylko wygrywa ktoś, kogo oni nie akceptuje, a wygrywa w procesie demokratycznym poprzez wybory, to okazuje się, że to dyktatura, że to faszyzm, że to złamanie reguł demokracji". A można to dzisiaj słyszeć we Włoszech, w europarlamencie po zwycięstwie prawicy w Szwecji. Czyli próbuje się ludziom wmówić, że demokracja jest, i ona polega na wyborze, a tak naprawdę wyboru nie ma, bo to jest albo lewica, albo tak zwana demokracja liberalna, czyli liberałowie o mocno lewicowym, a często skrajnie lewicowym nastawieniu – diagnozował.

Lider Prawa i Sprawiedliwości oświadczył, że "tu należy powiedzieć bardzo zdecydowane nie!". Demokracja musi być demokracją, demokracja musi być wyborem, musi być wyborem między różnymi opcjami, między różnymi poglądami, różnymi programami dla Polski. I ten wybór jest istotą demokracji – prawo do głoszenia poglądów odmiennych, nawet bardzo mocno odmiennych, prawo do ich starcia, dyskusji. Oby to się odbywało w ramach jakiejś politycznej kultury, to jest fundament demokracji. A ten, kto temu przeczy, kto ogłasza – jak to kiedyś zrobił (Donald) Tusk, że ci, co wybrali Prawo i Sprawiedliwość, a to jeszcze lata 2005-2007, to było tak zwane +moherowe berety+, i ci nie mają prawa wybierać, tzn. mogą głosować, ale wybrać nie mają prawa, że to są ci gorsi – przypomniał.

Jak oświadczył, "nie chcę dzielić Polaków na gorszych i lepszych. Ale jak już mnie do tego Tusk zmusza, to ja powiem tak, że to są ci lepsi". Wyjaśnił w tym kontekście, że ma na myśli to, że "to jest przede wszystkim obóz patriotyczny, obóz wartości, który chce, żeby Polacy byli wspólnotą". Dodał, że chodzi tu także o taką "praktykę społeczną, która tworzy wspólnotę na różnych płaszczyznach – wspólnotę praw, bo wszyscy mamy równe prawa polityczne, równe prawa przed sądami, równe prawa przed różnego rodzaju organami państwa oraz równe prawa wyborcze".

Ponadto wskazywał na potrzebę zapewniania równego prawa do awansu społecznego, do powodzenia, w tym powodzenia materialnego, co nie może być zdeterminowane na przykład przez miejsce zamieszkania.

Kaczyński spotkał się w sobotę w Koszalinie z sympatykami i działaczami. Podczas wystąpienie został zapytany o kwestię wprowadzenie instytucji tzw. sędziów pokoju.

Paweł Kukiz się buntuje, mówi, że nie będzie brał żadnych względów pod uwagę, ale tu są po prostu ogromne kłopoty o charakterze legislacyjnym. Trzeba uchwalić tę ustawę - to jest w zasadzie gotowe - ale trzeba też uchwalić ustawę o wprowadzeniu tej ustawy. To są najtrudniejsze w ogóle przepisy, te tzw. przepisy wprowadzające, a musi być ich około 200 - wyjaśnił prezes PiS.

Jak powiedział, sprawa jest w rękach Kancelarii Prezydenta, która ma pewne opóźnienia. Ale może nawet jeszcze w październiku ta ustawa wejdzie pod obrady, ale nie jestem w stanie tego zagwarantować - dodał.

Prezes PiS zaznaczył, że istnieją pewne problemy z wprowadzeniem tej instytucji. Jak mówił, pomysł został zaczerpnięty z anglosaskiej tradycji prawnej; a sędzia pokoju byłby kimś, kto - niekoniecznie będąc prawnikiem - cieszyłby się autorytetem w lokalnej społeczności.

Sędzia, zgodnie z Konstytucją, musi być sędzią - musi być zaakceptowany przez KRS i mianowany przez prezydenta, i musi być prawnikiem; jedyna różnica jest taka, że nie musi mieć aplikacji sądowej. (...) I tylko wśród takich będzie można wybierać. Co to ma wspólnego z anglosaskimi sądami pokoju? Szczerze mówiąc - nic - ocenił. Dodał, że nie wiadomo, jak wielu prawników będzie w ogóle chciało zostać takimi sędziami.

Tutaj do powiatu koszalińskiego przyjedzie jakiś człowiek z zewnątrz, pewnie jakiś stosunkowo młody absolwent prawa, który wybrał akurat taką drogę, i zacznie sądzić nie w oparciu o autorytet, tylko w oparciu o pewne przesłanki formalne. Żeby to przeprowadzić, to trzeba też spłaszczyć strukturę sądów. Dlaczego? Bo inaczej mielibyśmy 5-szczeblową strukturę sądów, nigdzie na świecie takiej nie ma. Niesłychanie powolna, niesłychanie droga - kompletnie bez sensu - ocenił.

Ustawa spłaszczająca sądy

Jarosław Kaczyński podkreślił, że jest projekt ustawy spłaszczającej sądy powszechne. Żeby wszystkie sądy, także te rejonowe, stały się sądami okręgowymi. Sąd rejonowy będzie oczywiście w powiecie, ale on będzie tylko oddziałem sądu okręgowego. To może bardzo przyspieszyć sprawę (..). Już na poziomie tego sądu okręgowego będzie można powiedzieć - tak jak to było ze szczepionkami - chce pan być sądzony w Koszalinie, żeby pana sprawa cywilna była tu sądzona, to termin jest za półtora roku, ale jeżeli zgodzi się pan na Sławno czy Szczecinek, to może pan mieć to już za 4 tygodnie, niech pan wybiera - wytłumaczył.

Jak ocenił, to może przyspieszyć procedowanie spraw w sytuacji, w której niektóre sądy są przeciążone, a w innych jest niewiele spraw. Trochę przejdzie do sądów pokoju; ja wspieram to, bo taka jest umowa z Kukizem, ale uczciwie mówiąc mam pewne wątpliwości, w szczególności co do nazwy, bo to po prostu nie jest to samo - dodał.

Taka zmiana jest w tej chwili przygotowywana i chcemy ją wprowadzić, tyle tylko, że to chwilę potrwa, a takie praktyczne wejście tego w życie będzie pewnie trwało stosunkowo długo, bo to jest trudny zabieg - dodał.

Założenia reformy sądów powszechnych przedstawiono przed niemal rokiem. Zakłada ona, przede wszystkim, zastąpienie obecnych sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych sądami okręgowymi i regionalnymi.

Wprowadzenie instytucji sędziów pokoju to natomiast jedna ze sztandarowych propozycji programowych Kukiz'15. W listopadzie ubiegłego roku prezydent skierował do Sejmu inicjatywę dotyczącą wprowadzenia w Polsce sędziów pokoju; obecnie zajmuje się nią specjalnie powołana podkomisja. Projekt ustawy dotyczący sądów i sędziów pokoju zakłada utworzenie takich sądów jako nowej kategorii w ramach sądownictwa powszechnego. Miałyby one zajmować się najprostszymi sprawami, a orzekać w nich mieliby sędziowie wybierani w wyborach powszechnych na sześcioletnią kadencję

Kaczyński o wojnie

Trzeba powiedzieć, że jesteśmy w bardzo szczególnej sytuacji. I w tak szczególnej jak w tym momencie - dosłownie od kilku dni. To jest z jednej strony kwestia wojny na Ukrainie - te pseudoreferenda, włączenie ziem ukraińskich do Rosji - oczywiście całkowicie nielegalne, ale mające swoje skutki, między innymi takie - co zostało zapowiedziane - że Rosjanie uznają wedle swojej doktryny, że walcząc na tych ziemiach mogą użyć broni nuklearnej. Oni mają swoje prawo i doktrynę odnoszącą się do jej użycia - i to jest jedna z przesłanek do stworzenia skrajnie niebezpiecznej i tragicznej, nie tylko w skali Ukrainy, ale i w skali światowej, sytuacji. To jest sprawa pierwsza, stawiająca przed nami, przed całym narodem, ale przede wszystkim przed władzą, (...) nowe zadania - mówił Kaczyński.

Jak podkreślił, drugim problemem jest "gwałtowne pogorszenie się światowej sytuacji ekonomicznej". Upadki na giełdach - oczywiście to nie czarny czwartek 1929 roku - ale mamy do czynienia rzeczywiście z poważnymi spadkami, także na polskiej giełdzie - wskazał, dodając, że sytuacja w tym zakresie jest tym gorsza, im bliżej do Ukrainy. Kaczyński podkreślił, że do sprawy należy podchodzić bardzo poważnie, zwłaszcza w związku z utratą wartości wielu walut "państw takich jak Japonia, jak Wielka Brytania, Korea Południowa".

To wszystko niestety nie zapowiada dobrze - to może być tak, że będziemy mieli depresję - nawet depresję, czyli bardzo nasiloną recesję. Trzeba to też brać pod uwagę. My potrafimy i będziemy się przed tym bronić, ale trzeba wiedzieć, że mamy do czynienia ze zjawiskiem nowym; ono jest wywołane po prostu przez Putina i to szaleństwo, ale nie zmienia faktu, że jest ono już globalne - podkreślił Kaczyński.

Prezes PiS powiedział, że w tego typu sytuacjach w kraju "zawsze pada pytanie o jedność". Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć - że PiS jest za taką jednością, w tej tak skrajnej sytuacji, ale to nie może być jedność połączona z wojną - oświadczył.

To nie my wysyłamy różne bojówki pod spotkania naszych przeciwników, to nie my wrzeszczymy, najgorszymi często wyrazami, to nie my atakujemy ludzi, którzy przychodzą na spotkania na przykład Donalda Tuska; ja przynajmniej nie znam tego rodzaju przypadków, a takich przypadków, jeśli chodzi choćby o moje spotkania, jest bardzo dużo - powiedział.

Podkreślił potrzebę porozumienia wokół "sprawy dzisiaj zasadniczej - suwerenności Polski na wszystkich azymutach, bo ona jest zagrożona nie tylko ze wschodu, ale także tego rodzaju plany są na zachodzie". Wokół tego, co nam się należy - środków europejskich, ale także wokół reparacji - dodał. Wtedy oczywiście jesteśmy jak najbardziej otwarci, jeżeli podjęte jakieś inicjatywy tutaj (...) ale nie można połączyć wody z ogniem, wojny z porozumieniem - podkreślił, zaznaczając, że sprawy dotyczące narodowego interesu "powinny być traktowane jako wspólne i trzeba o nie wspólnie zabiegać".

Kaczyński zwrócił również uwagę na kwestię obronności. To dzisiaj jest trudne, bardzo trudne - bo niedawno pieniądz był tani, bardzo łatwo i na bardzo niski procent można było pożyczać. Dzisiaj, niestety, na świecie pieniądz jest bardzo drogi, a emisje obligacji bardzo często się nie udają. W związku z tym, w tej trudnej sytuacji, trzeba umieć się zjednoczyć wokół tej sprawy, żeby nasza armia została rozbudowana i naprawdę bardzo nowocześnie - nie na zasadzie homeopatycznej, po 5 czy 10 sztuk jakiejś broni - tylko masowo uzbrojona, by Rosjanie wiedzieli, że tutaj nie da się wejść - zaapelował.

"Mamy dzisiaj w Polsce do czynienia z wielkimi trudnościami"

Mamy dzisiaj w Polsce do czynienia z wielkimi trudnościami, rozumiemy je, rozumiemy, jak ciężkie są dla społeczeństwa - dodał polityk. Jak mówił, Polska od 1989 przeszła już trzy bardzo poważne wstrząsy społecznoekonomiczne. Dzisiaj robimy wszystko, żeby nie było takiego czwartego wstrząsu - trzy to już naprawdę dużo - zaznaczył.

Kaczyński odniósł się także do sytuacji regionu koszalińskiego. Tutaj trzeba jeszcze wiele zdziałać, żeby można było powiedzieć, że ta ziemia została całkowicie pozbawiona tych elementów, które nazywają się wykluczeniem - wykluczeniem komunikacyjnym, ale także pod wieloma innymi względami - zauważył.

My to wiemy, wiemy, że tu w Polsce jest jeszcze wiele zadań do wypełnienia, to jest jedna z przesłanek, dla których sądzimy, że dobrze będzie, aby nasza formacja, która takie rzeczy zapowiada, a następnie robi, była przy władzy - powiedział.

Autorzy: Mikołaj Małecki, Inga Domurat